"Dziewictwo jest najbogatszym skarbem dziewczyny, ale trudno jest długo bronić skarbu, do którego wszyscy mężczyźni mają klucz."
~***~
Oddech przyspieszył i nie wiedziałam, co zrobić. Obudzić go, czy dać mu się wyspać? Kiedy podniosłam się do góry, poczułam suchość w ustach. To przez kac, czy przez obecność chłopaka w moim łóżku?-Justin?- zaczęłam powoli, spoglądając na jego nagi tors. On był bez koszulki, zdjął ją podczas tańca. A co, jeśli my... O matko. Nie,nie,nie,nie, NIE! Nie mogło do tego dojść, przecież my się przyjaźnimy... -Ej!- szturchnęłam go mocniej, na co on nadal nie otwierał oczu. Spanikowana ścisnęłam kraniec materiału i przystawiłam go do ust, bacznie rozglądając się po pokoju. Bałam się, że naprawdę doszło do rzeczy, do których dojść nie powinno. Poruszyłam pupą po materacu upewniając się, że mam na sobie jakieś ciuchy. Odetchnęłam z ulgą czując wpijające się majtki. Oh, na litość boską. Muszę zakupić nową bieliznę. Z czym do ludzi?
-Justin, proszę, obudź się..- miauczę, podejmując kolejną walkę ze śpiącym facetem. Czemu tak trudno ich wybudzić ze snu? Kiedy zaczynam go szczypać po skórze torsu, otwiera leniwie czekoladowe oczy i patrzy prosto na mnie.
-O, wstałaś.- mówi zaspany, przecierając twarz. Podnosi się do góry i lekko rozciąga.
-Powiedz mi, czy my..
-Nie, od razu mówię!- unosi palec w górę, wiedząc co mam na myśli. -Byłaś pijana i zmęczona, odprowadziłem cię aż tutaj, ale prosiłaś, żebym został dopóki uśniesz. No i położyłem się obok ciebie, po czym sam zasnąłem, nawet nie wiem, kiedy...- wyjaśnił i przejechał dłonią po włosach. Wypuściłam powietrze, które nieświadomie wstrzymywałam w płucach. Oh, Boże, dzięki ci za to, że nie dopuściłeś do złego. Nie mogę stracić dziewictwa będąc pod wpływem alkoholu. O nie, nie.
-Całe szczęście..- westchnęłam, podciągając się wyżej. Przyciągnęłam kolana pod brodę i oparłam na nich głowę. Byłam strasznie zmęczona przez imprezę. Jak już wspominałam, nie mam dobrej głowy do picia.
-Może sobie już pójdę?- spytał niepewnie, wstając z łóżka i wkładając wygnieciony t-shirt.
-Zostań jeszcze.- uśmiechnęłam się słabo w jego stronę i poklepałam miejsce obok. Mężczyzna z triumfalnym uśmiechem na twarzy padł koło mnie. Westchnęłam cicho, rozbawiona zachowaniem Justina i patrzyłam na mięśnie, które wyrzeźbiły się na barkach szatyna. Idealnie zrobione tatuaże dodawały mu uroku. Były niesamowite.
-To co dziś robimy, leniu?- spytałam, osuwając się niżej i kładąc na poduszce. Otuliłam mocniej kołdrę wokół swojego ciała i patrzyłam na twarz utopioną w białej poszewce.
-Śpimy.- wymamrotał ledwo słyszalnie. Pokręciłam żartobliwie głową i zamknęłam oczy, próbując zasnąć. Justin to naprawdę wspaniały chłopak i ma ciekawy charakter. Nie da się przy nim nudzić, ciągle coś wymyśla, dlatego dzisiejsze popołudnie też nie będzie nudne.
~***~
Wstałam powoli z łóżka i pierwsze, co chciałam zrobić, to wziąć prysznic. Otworzyłam okno, aby do pomieszczenia wpadło świeże powietrze, następnie udałam się do szafy, cicho otwierając drzwi od niej. Wybrałam krótkie szory ze względu na piękną pogodę i zwiewny tank z jakimiś napisami. Czarne conversy i tego samego koloru zegarek dopełniał stylizację. Skierowałam się na palcach do łazienki, aby nie obudzić Biebera. Kiedy byłam w środku, rozebrałam się błyskawicznie z ciuchów, które miałam wczoraj i bacznie przyjrzałam się swojemu ciału. Żadnych siniaków, zadrapań lub ran. Jest dobrze. Weszłam pod prysznic nucąc przypadkową melodię. Ciało otuliła ciepła woda, a w powietrzu unosił się rozkoszny zapach cytrusów. Po piętnastu minutach wyszłam, okręcając włosy ręcznikiem. Ubrałam ciuchy i postanowiłam przygotować śniadanie. Podczas kąpieli zastanawiałam się, co przyrządzić. Postawiłam na klasyczne bułeczki ze zdrowymi elementami. Podeszłam do lodówki i wyjęłam rzodkiewkę, sałatę, ser, pomidora, szynkę i ogórka. Stanęłam przed blatem i rozkrajając pieczywo na pół, wstawiłam wodę i włączyłam radio. Muzyka była nieodłącznym elementem mojego życia. Słuchałam jej zawsze i wszędzie. Nawet, kiedy miałam żałobę, nie potrafiłam obejść się bez posłuchania jednego z moich utworów. Tak po prostu ze mną jest. Bez niej zapadam w depresję. Może nie od razu, ale po upływie dwóch tygodni zaczynam świrować.
Kiedy zalewałam herbatę, usłyszałam głośne chrząkanie. Odwróciłam się na pięcie i uśmiechnęłam się od ucha do ucha do szatyna. Stał przede mną bez koszulki. Musiał znów ją zdjąć, bo kiedy wychodziłam z sypialni, nadal miał ją na sobie. Spojrzałam najpierw na umięśniony brzuch a potem na tatuaże. Ostatecznie zetknęłam wzrok z jego i oblizałam szybko usta, czując jak wysychają. Dziwne..
-Dzień dobry, shawty.- puścił oczko, przez co ja się zaczerwieniłam. Czemu on mnie tak nazywa i dlaczego tak reaguję?
-Witam.- skinęłam teatralnie głową i postawiłam na wysepce kuchennej talerz z bułeczkami. -Bon apetito!- zawołałam i wskazałam na stół. Szatyn błyskawicznie zajął miejsce przy oknie i spojrzał jeszcze raz w moją stronę.
-Mogę skorzystać z łazienki?- spytał, lekko się przeciągając.
-Pytanie!- prychnęłam, kiwając rozbawiona głową. Bieber zniknął znów z pola widzenia, a ja za ten czas dostawiłam dzbanek z herbatą i słuchałam piosenki Avril Lavinge "Wish you were here". Cichutko podśpiewywałam tekst i zajęłam swoje miejsce. Złapałam jedną połówkę i zaczęłam ją jeść. Wreszcie dołączył do mnie Justin. Usiadł obok i również wziął kanapkę. Jego mokre włosy seksownie opadały na czoło, a wilgotne ciało powodowało suchość w moich ustach. Cholera jasna! Co się dzieje?!
-Mmm!- mruknął z zadowolenia z pełnymi ustami. -Pyszne!- wybełkotał, przeżuwając kęs. Zaśmiałam się cicho i wlepiłam wzrok w jego tatuaże.
-Co one oznaczają?- spytałam, pokazując kolejno na malunki. Zaczął wyjaśniać, dlaczego zrobił każdy z nich i co one dla niego znaczą. Słuchałam z zaciekawieniem każdej historii, jaką mi opowiadał, co pewien czas uśmiechając się z rozbawienia, a czasem starając się nie popłakać. Za duże emocje. Nagle przerwał i przejechał kciukiem po kąciku moich ust. Patrzyłam prosto w jego czekoladowe tęczówki, całkowicie zaczarowana. Ah, jego palce..
-Eghem!- usłyszałam kolejne chrząknięcie, a moje głowa pobiegła w stronę łuku odgradzającego hall od kuchni. Zobaczyłam w nim Alex. O nie. Co ona tu robi? -Nie przeszkadzam?- uniosła zaskoczona brew. Zrobiłam się czerwona i spuściłam głowę w dół, dukając krótkie "nie". Dziewczyna starała się zignorować niezręczną ciszę, ale była ona niemal namacalna. Nawet Justin się spiął i siedział cicho, co do niego niepodobne.
-Dzisiaj wolne?- spytałam wreszcie, starając się całkowicie wymazać sytuacje sprzed kilku sekund.
-Taa.. Ian powiedział, że na kacu nie powinnam robić szkiców ani przyjmować jakichkolwiek gości firmowych.- zaśmiała się, pijąc sok pomarańczowy. -Idę później na zakupy. Kupić ci coś?- spytała, wstawiając szklankę do zmywarki.
-Ee.. Nie.. Chociaż!- zawołałam w ostatniej chwili, kiedy dziewczyna wychodziła z kuchni. Zatrzymała się i odwróciła w moją stronę, wyczekując dalszej wypowiedzi. -Popcorn, wino i jakieś owoce.- powiedziałam, a blondynka skinęła głową, opuszczając pomieszczenie. Westchnęłam ciężko, kończąc pić herbatę.
-Powinienem się zbierać.- Justin wstał od stołu i zaczął wszystko znosić do zlewu. Potem chciał zająć się myciem naczyń, ale w ostatniej chwili wyrwałam mu z rąk gąbkę. Odłożyłam ją na miejsce i czując jego ciało tuż przy moim, niektóre mięśnie zaczęły napinać się w rozkosznym bólu.
-Oszalałeś? Nie będziesz sprzątał, ani nigdzie nie idziesz.- pogroziłam mu palcem, udając śmiertelnie poważną. W myślach jednak powtarzałam w kółko: "Wybij to gówno z głowy i nie rób z siebie pajaca!". No cóż, podświadomość była bezlitosna i sprowadzała mnie na ziemię. Zaczynałam do niego czuć coś dziwnego. Naprawdę nie chciałam, aby do tego doszło. To był mój pierwszy przyjaciel, jakiego miałam, odkąd zamieszkałam w Nowym Jorku. Nie mogę go stracić przez jakieś halucynację.
Kiedy posprzątaliśmy, wyszliśmy na balkon. Justin spojrzał na piękne niebo i westchnął. Jego oczy były nieobecne i pełne zmartwień. Coś się stało?
-Powoli wykańcza mnie ta pieprzona robota.- westchnął ciężko, nie patrząc na mnie. -Robię z siebie błazna! Obiecywali świetlaną karierę, a co mam w zamian? Rzesze starych bab, które się ślinią na mój widok. To jest obleśne.- skrzywił się na wspomnienie kobiet po czterdziestce, bez dzieci, mężów i pracy. Ohydne.
-Widziałam młode. Naprawdę były piękne.- przyznałam, przypominając sobie grupkę dziewczyn, które podeszły w pierwszą noc do Justina, kiedy go poznałam.
-Wiesz, ile razy mi się zdarzają takie fanki? Zresztą.. O czym tu mówić? Zjebanie...- podsumował, wypuszczając powietrze z płuc.
-Widzisz to, co najgorsze. Czerp z życia korzyści, a z takim podejściem aż lepiej będzie ci szło.- powiedziałam, klepiąc go w ramię. Uwielbiałam z nim rozmawiać. Był szczery i kiedy miał problem, po prostu o nim mówił. Nie miał sekretów i niczego się nie wstydził. Wiedział, że ma we mnie wsparcie.
~***~
Dziś mija miesiąc, odkąd mieszkam w Nowym Jorku i trzy tygodnie, odkąd pracuję w Manhattan Club. Świetnie dogaduję się z Justinem i spędzam z nim każdą, wolną chwilę. Dziewczyny całkowicie pochłonęły się w swoich sprawach. Jesteśmy przyjaciółkami, ale to nie wygląda tak, jak kiedyś. Nie siedzimy ciągle przed TV, oglądając ckliwe seriale i rozmawiając o cudownych mężczyznach czyhających na ulicach Nowego Jorku. Po co o tym teraz mówić, skoro jesteśmy w tym pięknym mieście? Andżela oficjalnie jest z Casas'em, a Ian i Alex bardzo dobrze się dogadują. Mario jest niesamowitym mężczyzną. Jest silny, odważny i przy tym opiekuńczy. Nie dopuszcza, aby szatynce stała się jakakolwiek krzywda. Ostrzega ją, gdzie może być największe niebezpieczeństwo, ponieważ NY jest ogromne i wiele tutaj złych ludzi, którzy czają się na każdym kroku. Ian natomiast rozluźnił się w naszym towarzystwie. Jest miły, sympatyczny, ale ciągle pokazuje, że lubi mieć władzę. Przywykliśmy. Cała nasza ekipa uwielbia spędzać razem czas, dlatego często spotykamy się w klubie, aby najzwyczajniej w świecie dobrze się pobawić.
Jest piątek - 10 maj. Oznacza to, że właśnie dzisiaj dostanę swoją pierwszą wypłatę w dolarach! Moje szczęście sięgało zenitu na samą myśl o zielonych. Dochodziła piąta po południu i znów przygotowywałam się do pracy. Miałam dzisiaj spotkać się z szefem i odbyć jakąś rozmowę. Powiedział, że przydzielił mi inne stanowisko, a dzisiejszego dnia się z nim zapoznam. Ciekawe, kim będę teraz. Może kierownikiem? Nie, to niemożliwe. Justin pracuje tutaj dłużej, dlatego taka posada powinna przysługiwać jemu, nie mnie.
Wzięłam prysznic i ogoliłam całe ciało. Wyprostowałam włosy, zrobiłam delikatny makijaż i założyłam szorty, które lekko odsłaniały moje pośladki. Już wiem, jak radzić sobie ze wścibskimi klientami klubu, dlatego spokojnie mogłam sobie pozwolić na skąpsze stroje. Do tego dobrałam luźną koszulę na ramiączkach. Krańce materiału wsadziłam wewnątrz spodenek. Ostatnie poprawki i już o szóstej byłam gotowa. Zjadłam jeszcze kolację i umyłam zęby, a potem pospiesznie zbiegłam na parter, ponieważ winda się znowu zepsuła i przywitałam się z Justinem, który już na mnie czekał.
-Zastaw pośladki, bo nie wyjdziesz cała.- mruknął, lustrując mój tył, kiedy wsiadałam do samochodu.
-Popatrz, bo takich widoków więcej możesz nie mieć!- powiedziałam pewna siebie i po chwili się zaśmiałam.
-Mógłbym patrzeć godzinami, shawty.
-Nie mógłbyś, bo bym nie pozwoliła.- zmrużyłam oczy, spoglądając na jego profil. Patrzył na drogę, czy może włączyć się do ruchu. Wreszcie, kiedy już jechaliśmy razem z innymi zerknął na chwilę na mnie, unosząc jedną brew.
-Oh pozwoliłabyś.- puścił mi oczko i uśmiechnął się szelmowsko. Jak Boga kocham, nienawidzę go czasami za sposób, w jaki ze mną rozmawia. Jest rozwalający...
Po dwudziestu minutach byliśmy na miejscu. Wyskoczyłam pospiesznie z samochodu i spojrzałam za siebie, obserwując posturę szatyna dołączającego do mnie.
-Idziesz śpiewać?- spytałam, spoglądając na zegarek.
-Mam pięć minut, więc idę chwilę poćwiczyć.- rzucił, znikając już w tłumie. Skierowałam się więc w wyznaczone przez szefa miejsce i czekałam. Pięć minut... Dziesięć... Piętnaście... Nie należę do cierpliwych ludzi. Dwadzieścia.. Aż w końcu zjawia się z dziwnym uśmiechem na twarzy.
-No proszę, nawet się odpowiednio ubrałaś!- przyznał, odchylając się do tyłu, aby spojrzeć na tyłek. Oh, faceci!
-Ciebie też dobrze widzieć.- wysiliłam się na fałszywy uśmiech i westchnęłam, idąc za nim krok w krok. Zeszliśmy do podziemi, gdzie dudniła inna muzyka, niż wyżej. Szłam jakimś korytarzem, a utwór był coraz głośniejszy. Wreszcie otworzył przede mną ogromne, metalowe drzwi. Weszłam przez nie, całkowicie pewna siebie. Spojrzałam na mężczyznę, a ten nadal z dziwnym wyrazem twarzy prowadził dalej- w stronę zaplecza. W powietrzu unosił się zapach drogich perfum, tytoniu i skóry.
-Co to za miejsce?- spytałam, idąc ciągle za Paul'em.
-Wszystko w swoim czasie, maleńka.- odpowiedział spokojnie i szedł dalej, aż zatrzymał się przed jakimiś drzwiami. Były one ozdobione pikowaną skórą, a na nich widniała tabliczka z numerkiem "23". Uniosłam pytająco brew i weszłam do środka, kiedy mężczyzna mi na to pozwolił. Nie wiadomo skąd podał mi lampkę wina. Odebrałam ją więc, niepewnie przystawiając do ust. Paul przeszywał mnie swoimi zielonymi oczami na wskroś. Poczułam chłód, który zaczął przebiegać po skórze. Rozejrzałam się po wnętrzu pokoju. Była ogromna, czarna, skórzana sofa, w rogu znajdowała się toaletka z różnymi kosmetykami. Po drugiej stronie zaś mieścił się barek zapełniony po brzegi. Kolejna rzecz, która ewidentnie przykuła moją uwagę była wielka, stalowa rura usytuowana w centrum pomieszczenia.
-Od dziś pracujesz tutaj. Zapoznaj się z pokojem.- rzucił, upijając whisky.
-Przepraszam i co mam tu niby robić?
-A na co ci to wygląda?- podał kolejny kryształ napełniony do pełna. Upiłam alkohol, czując suchość w ustach. Mam tańczyć na rurze? -Będziesz tutaj- wskazał ręką rurę - tańczyła. Zabawiała gości i dobrze się prezentowała.- dodał na koniec.
-Ale ja się nie zgadzam.- odparłam błyskawicznie, a on z perfidnym uśmiechem na twarzy złapał klamkę od drzwi.
-Za pół godziny będziesz mieć klienta. Przygotuj się.- puścił oczko i chciał zamknąć drzwi, ale w ostatniej chwili złapałam klamkę.
-Co?! Nie! Powiedziałam: nie zgadzam się.
-A ja powiedziałem, że masz 30 minut. Nie wkurwiaj mnie, tylko wykonuj polecenia, skarbie. Inaczej nie będzie sowitego wynagrodzenia.- powiedział, lustrując mnie znów od stóp do głów. -Jeśli ma ci to pomóc, to w szufladzie znajdziesz coś na rozluźnienie. Chyba wiesz, jak się tego używa.- to ostatnie słowa, jakie powiedział, kiedy drzwi gwałtownie trzasnęły, a mnie aż zakręciło się w głowie od napływających informacji. Strach sparaliżował mnie całkowicie i nie wiedziałam, co zrobić. Szarpnęłam za klamkę, ale drzwi były zamknięte. Ja pierdole. Jaki klient? O co chodzi? Kiedy przez myśli przebiegało setki pytań, w głośnikach rozmieszczonych po kątach pokoju, rozbrzmiał znajomy głos.
-Posłuchaj mnie uważnie. Masz trzydzieści minut. W szufladzie numer jeden masz instrukcję. Na dysku znajdują się utwory, do których możesz tańczyć. W szufladzie numer dwa w chuj prochów. Możesz je wziąć wszystkie na raz, albo zostawić je. Asortyment uzupełniamy co tydzień. A w szufladzie numer trzy znajdziesz wszystkie przedmioty do zabezpieczeń. Jeśli klient będzie chciał seksu, masz mu go dać. Jeśli będzie chciał, abyś mu zrobiła dobrze, to masz to zrobić. Jeśli będzie chciał cię brać od tyłu, masz to zrobić. Zazwyczaj kończy się tylko na tańcu. Nie tolerujemy przeciwstawień. Wiedz, że po każdym takim przedstawieniu możesz zostać ukarana. W zależności od opinii klienta. Jeśli będzie zadowolony, dostaniesz tyle kasy, ile ci zapłaci, a jeśli będzie niezadowolony.. Nie chciałbym być w twojej skórze. 28 minut. Zegar tyka, maleńka. Czas się zabawić.
___
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Witam myszki. ♥ Jak się podoba rozdział? Mam taką wenę twórczą, że mam ochotę pisać i pisać! Po prostu się wpędziłam nieźle w tego bloga. :) W końcu zaczyna się coś dziać! Koniec tej sielanki, teraz pokażę Wam, jak życie każdej z dziewczyn się zmieni. Na lepsze, czy gorsze? A może nie tylko ich życie, a też Justina, Iana czy Mario? Kto wie... Chciałabym, aby pojawiło się więcej komentarzy. :( Naprawdę, staram się dla Was, piszę i bardzo zależy mi na tym, by ktoś wyraził na ten temat opinię, w postaci komentarzy. :( Oczywiście nie zapominajcie o ankiecie! Odpowiadajcie na nią, proszę. Co do akcji, podoba się? Mam nadzieję! Szykuję dla Was niespodziankę! Już niedługo się dowiecie, o co chodzi... :) Pamiętajcie, że możecie słuchać muzyki do rozdziału klikając na obrazek przed rozpoczęciem rozdziału. :) W nowym oknie otworzy Wam się prawdopodobnie youtube , na którym będzie piosenka. No.. to w sumie tyle z ogłoszeń. Pamiętajcie też o aplikacji Wattpad i możliwości czytania wszystkich moich blogów tam. Wyszukacie mnie pod pseudonimem takim, jak tutaj - Claudia Ok. Buziaki, Wasza Claudia ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ
EDIT
Właśnie przygotowałam dla Was zwiastun do mojego drugiego opowiadania! Zachęcam do obejrzenia. ♥
EDIT
Właśnie przygotowałam dla Was zwiastun do mojego drugiego opowiadania! Zachęcam do obejrzenia. ♥
Wow akcja się zaczyna rozkręcić w bardzo ale to bardzo ciekawy i zaskakujący sposób :D
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
Czekam na next ♡
Supcio, nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału
OdpowiedzUsuńPs. Te cytaty na początku każdego rozdziału są świetne :-*
O jezu, ale sie zaczyna dziać...nie moge doczekać się kolejnego...oby był szybko..kocham to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńJejku oby Justin ją uratował..zeby ona tego nie robila...taka nie pewnosc...czekam z niecierpliwoscia na kolejny..❤
Zycze weny! :*
Rozdział perf 💖
OdpowiedzUsuńWspaniały rozdział! Czekam z niecierpliwością na kolejny! :)
OdpowiedzUsuńCześć, serdecznie zapraszam na land-of-grafic.blogspot.com po odbiór zamówionego szablonu ;)
OdpowiedzUsuńTo sie narobiło.. Licze na to ze Justin ją uratuje! Czekam na neksta!
OdpowiedzUsuńUwielbiam Twoje ff i zawsze jak czekam na nastepny rozdzial i jak go juz dodasz to wracam do poprzedniego aby go przeczytac .
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny . pozdrawiam:)
Awww *.* Uwielbiam jak piszesz <3
OdpowiedzUsuńKiedy kolejny ?
OdpowiedzUsuń