wtorek, 5 maja 2015

Chapter 9.


"Kłamstwo zabija przyjaźń. Prawda zabija miłość."
~***~
Usiadłam na sofie i tępo patrzyłam się w błyszczącą się rurę. Mam na niej tańczyć? Nie brzmi tak tragicznie, do chwili, kiedy klient może zażyczyć sobie czegoś więcej. Nie jestem szmatą, która się sprzedaje. Może to przed tym ostrzegał mnie Justin? Wiedział, że tak będzie, dlatego próbował wybić mi ten klub z głowy. Westchnęłam ciężko, przeciągając leniwie twarz. Zostało mi 10 minut, aby przygotować się przed klientem. Stwierdziłam, że krótkie szorty, które na sobie miałam były odpowiednie. Nie chciałam się przebierać. Nie chciałam tutaj być. Nie potrafię tańczyć, a do tego jeszcze muszę robić z siebie jakąś dziwkę, której dobrze zapłacą, jak pokaże swoje ciało. Ohyda... Nienawidzę siebie za to, że tu wylądowałam. Nienawidzę wszystkich.
-Masz pięć minut maleńka.- usłyszałam znów głos rozbrzmiewający w pokoju i wiedziałam, że czas przejrzeć playlistę. Podeszłam do odtwarzacza i uruchomiłam go. Od razu rozbrzmiała piosenka Beyonce- Crazy in love. Nie, nie, nie! Nie mogę tańczyć do tak pięknych piosenek dla jakiś obleśnych typów. Byłam na krańcu wytrzymałości. W oczach gromadziły się łzy, a za drzwiami słyszałam już głos szefa, który krótko opisywał moją osobę.
-Osobiście bardzo mnie podnieca, ale sam się o tym przekonasz.- klucze przekręciły się w zamku i chwilę potem w pomieszczeniu zawitał około trzydziestoletni mężczyzna. Był pod krawatem, z błyskotliwym spojrzeniem i burzą włosów na głowie.
-No stary! Miałeś rację. Gorąca to ona jest.- odwróciłam wzrok, nie chcąc na niego patrzeć. -Możesz nas zostawić samych.- rzucił, ciągle patrząc na moje nogi. Paul wyszedł z pomieszczenia i nas zamknął, a ja nie wiedziałam, co robić. Złapałam się za łokieć i spuściłam głowę w dół.
-Słyszałem, że jesteś nowa w tej branży, więc możesz stawiać delikatny opór.- złapał za krawat i jednym ruchem go zdjął. Rozpiął guziki koszuli, a oczom ukazał się idealnie wyrzeźbiony brzuch. O shit! Że też pierwszy mój klient musi być taki gorący... -Zatańcz coś dla mnie.- nakazał, a ja momentalnie uruchomiłam wierzę, z której leciała jakaś piosenka. Zaczęłam wolno krążyć wokół rury, próbując się z nią zapoznać. Zamknęłam oczy i wmawiałam sobie, że to tylko sen. Chciałam to skończyć, być w domu i nigdy więcej się tu nie pojawiać. Przepraszałam mamę, że to robię. "To naprawdę wbrew mojej woli." powtarzałam, próbując się usprawiedliwić. Nigdy wcześniej nie czułam się tak okropnie, jak wtedy. Musiałam wyginać się przed starszym, obcym mężczyzną.
Utwór się skończył, a ja odrzuciłam długie włosy do tyłu, opierając się rękami o kolana i wypinając pierś do przodu. Pokazałam to, co potrafię. Szatyn zaczął bić brawo, dalej lustrując moją sylwetkę.
-Brawo.- wstał i drapieżnym krokiem podążał w moją stronę. Stanął tuż przede mną i chwycił stanowczo włosy, ciągnąc je do tyłu. -A teraz będziesz musiała zrobić to, co ci rozkażę.- mruknął tuż przy uchu, obejmując drugą ręką moje gardło. Poprowadził nas w stronę kanapy. Zrzucił z niej zbędne rzeczy, a następnie popchnął mnie na nią. Sam zaczął zdejmować krawat i pierwsze, co zrobił, to związał mi ręce razem z włosami.
-Jeśli będziesz się szarpać, wyrwiesz sobie włosy, kochanie.- szepnął przy ustach, a potem poczułam brutalny nacisk na wargach. Przerażona zaczerpnęłam głęboko powietrza, otwierając też buzię. Dałam swobodny dostęp do swojego języka, więc mężczyzna wykorzystał okazję i zaczął walczyć razem z moim. O Chryste, zaraz zwymiotuję!
Potem chwycił krańce moich spodenek i razem z bielizną je ściągnął. Moje policzka płonęły. Przez myśl przebiegało setki pytań. Co mnie podkusiło, aby się dzisiaj ogolić? Podświadomość wiedziała, co się szykuje?
-Postaram się być delikatny.- powiedział i jednym ruchem odwrócił mnie na brzuch. Ręce nadal miałam nad głową, a do oczu napłynęła fala łez. Miałam dość tego, co się właśnie dzieję. Czuję się upokorzona. Nigdy nie doświadczyłam takiego wstydu, jak teraz. Poczułam uderzenie, klaps w pośladek i napierający wzwód mężczyzny. Człowieku, czy ty nie masz żony? Dziewczyny, narzeczonej, kogokolwiek do takich potrzeb? Dlaczego to muszę być ja? Nie zasługuję na takie traktowanie, nigdy nikomu nie życzyłam źle i byłam dobrą osobą. Za co ja teraz płacę?

~***~ 

Usłyszałam tupot butów i głośne chrząknięcie, co miało oznaczać, że do pokoju wejdzie szef. Nie chciałam nawet go widzieć. Przeszłam przez piekło. Ten facet mnie szarpał, zmuszał do paskudnych rzeczy i wpychał swoje obrzydliwe paluchy tam, gdzie chciał. Usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwi, więc mimowolnie wzdrygnęłam. Uniosłam szybko wzrok, ale potem znów go opuściłam, czując wstyd, jaki wypływa na moje policzka.
-Klient nie był taki zadowolony.- warknął, stojąc tuż przed moimi stopami. -Mówił, że byłaś bardzo uparta.- kontynuuje, a ja zacisnęłam powieki, aby nie wypłynęły kolejne łzy. Zobaczyłam, że facet zniża się do mojego poziomu i odsuwa dłonie od twarzy. Patrzy przez chwilę współczującym wzrokiem, a potem czuję ogromny ból na prawym policzku. Wstaje i spluwa na bok. -Masz być posłuszna, szmato.- wysyczał, a jego oczy były pełne jadu. Złapałam się za pulsujące miejsce i spojrzałam w górę.
-Ja tu nie wrócę.- powiedziałam, starając się brzmieć pewnie. Paul skierował się w stronę drzwi i prychnął na koniec.
-Spróbuj nie przyjść. Wiemy wszystko o twoich znajomych i bliskich. Nie spełnij na następny raz naszych oczekiwań, a weźmiemy sobie na przykład twoją mamusię, która obecnie jest w pracy i nie będzie tak kolorowo.- jego głos przyprawił mnie o dreszcze. Skąd on wie o mojej rodzinie? -Witamy w XXI wieku, gdzie nie trudno jest się czegoś o kimś dowiedzieć. Powtarzam. Bądź taka, jak dziś, a jutro wyjdziesz stąd na pewno nie w takim stanie, jak dziś. Obiecuję, już o to zadbam. W końcu będziesz posłuszną suką, tak jak powinno być.- drzwi się zatrzasnęły, a ja patrzyłam na nie, całkowicie otępiała po jego słowach. Nie chcę tu wracać. Nie tak to miało wyglądać. To miała być jednorazowa sytuacja. Moja stopa miała nigdy nie przekroczyć progu tego klubu, a teraz? Jestem niemalże zmuszona tutaj przychodzić. Minęły minuty, może godziny, nie wiem. Zebrałam w końcu w sobie tyle energii, aby uciec stąd jak najszybciej. Kiedy jednak znalazłam się przed drzwiami do pokoju, zobaczyłam Paul'a, który kierował się w moją stronę.
-Jutro, pamiętaj. O tej samej godzinie tutaj, w przeciwnym wypadku znajdziemy cię i..- przerwał, widząc mój wyraz twarzy. Wiedział, że miałam dość, ale mimo tego postanowił dokończyć. Kiedy usłyszałam o porwaniu i zabijaniu osób, które nie są w ogóle w to wplątane, zbladłam jeszcze bardziej. Nie mogę narażać swoich bliskich na takie niebezpieczeństwo.
Opuściłam lokal tylnymi drzwiami, obijając się od ścian. Byłam roztrzęsiona. Płakałam i potykałam się o własne nogi. Kiedy znalazłam się na parkingu, upadłam na kolana i po prostu zaczęłam krzyczeć. Przewróciłam pobliskie kosze, rozerwałam bluzkę, którą na sobie miałam i targałam włosy w każdą stronę. Moja skóra piekła, oczy szczypały, a tam, na dole nie czułam nic. Tak, jakby ktoś odciął nerwy od tego miejsca.
Weszłam do pobliskiego baru a oczy wszystkich spoczęły na mnie. Zignorowałam to, chciałam się porządnie napić. Kupiłam paczkę papierosów i butelkę taniego wina. Wyszłam z budynku i zaczęłam iść przed siebie. Gdzie mnie nogi poniosą, tam dojdę. Po drodze popijałam alkohol i wypaliłam około pięć papierosów. Kiedy skończyłam jedną butelkę, wstąpiłam do kolejnego monopolowego, na którego natknęłam po drodze. Głupia, myślałam, że dzięki temu ucieknę od problemów...

~***~

Obudziłam się, nawet nie wiem, gdzie. Oczy strasznie mnie szczypały od promieni słonecznych, które wpadały do pomieszczenia, a raczej samochodu, a głowa pulsowała od kaca. O Boże, chyba przesadziłam. Podniosłam się do góry i spanikowana rozejrzałam dookoła. Nie wiedziałam, gdzie jestem, ani jak się tu znalazłam. Ostatnie, co pamiętam, to spacerowanie po Moście Brooklyńskim. Teraz znajduję się zaraz przy jego filarach w jakimś starym samochodzie. Otworzyłam drzwi i powoli wyszłam na zewnątrz. Rozejrzałam się dookoła i spostrzegłam, że tkwię na Brooklynie. Czułam ból w podbrzuszu i od razu przypomniałam sobie, do czego wczoraj doszło. Ponownie w oczach zebrały się łzy. Wstydzę się swojego ciała i tego, że doprowadziłam do takich sytuacji. Kogo było to auto? Ah! Pierdolić to! Zaczęłam podążać w stronę ulicy. Rozejrzałam się po stojących tutaj kamienicach i ulicach, aż spostrzegłam tą, na której mieszkam. Poszłam więc w jej kierunku, chcąc już być w swoim łóżku. Boję się jednak spotkania z dziewczynami. Zasypią mnie pytaniami, gdzie byłam. I co im powiem? Nie mogą się dowiedzieć, co robię. Najlepiej, aby nikt nie wiedział, co tak naprawdę się dzieje. Muszę to robić, bo w przeciwnym wypadku Paul ze swoją ferajną skrzywdzą bliskich, a tego nie wytrzymam.
Weszłam powoli po schodach i będąc już przed drzwiami zatrzymałam się i poprawiłam kawałki swojej bluzki. Cholera, co ja z nią zrobiłam! Uklepałam włosy, które były we wszystkie strony i najzwyczajniej w świecie weszłam do środka. Usłyszałam głosy dobiegające z kuchni. Rzuciłam słabe "wróciłam" i od razu weszłam do swojego pokoju. Wyjęłam wszystko, co miałam w kieszeni, łącznie z pieniędzmi. Brzydziłam się ich. Zarabiać je w taki sposób... Żadna praca nie hańbi!- rozbrzmiał głos w mojej głowie, a ja po prostu to zignorowałam. Padłam na łóżko i znów zasnęłam, kiedy po policzkach spłynęły kolejne łzy.

Około godziny trzeciej poczułam czyjś dotyk w talii. Otworzyłam sklejone oczy i zobaczyłam zmartwioną Andżelikę.
-Co?- szepnęłam zaspana i znów opadłam na mięciutką poduszkę.
-Wszystko w porządku? Nie widziałam cię dzisiaj, późno wróciłaś, ani się nie pokazałaś nam na oczy...
-No właśnie. Późno wróciłam, daj mi spać.- westchnęłam, pokazując na plik pieniędzy na szafce nocnej. -Weź na opłaty.- burknęłam i znów wtulona w pościel zasnęłam. I tak wyglądał prawie cały mój dzień- spałam. Dopiero o piątej zwlekłam się z łóżka, aby przygotować się do kolejnej, ciężkiej nocy. Założyłam dopasowaną spódniczkę, luźniejszą bluzeczkę z przewiewnego materiału i delikatnie się pomalowałam. Muszę przyłożyć się do tego, co robię. Zobaczyłam zaczerwienienie na policzku, w który dostałam poprzedniego wieczoru. Historia nie może się powtórzyć, dziś muszę się postarać. Wyprostowałam włosy, a kiedy wyszłam z łazienki, zrobiło mi się niedobrze. W powietrzu unosił się zapach naleśników. Jedzenie - ostatnia rzecz, na jaką mam ochotę.
-Chodź coś zjeść, Claudia. Jesteś strasznie blada!- wyjrzała zza framugi blondynka z talerzem pełnym grubych naleśników. Pokręciłam tylko głową i włączyłam telefon. Pieniądze schowałam pod poduszkę, w między czasie wpisując PIN. Od razu zobaczyłam wiadomość od Justina. Otworzyłam ją, a kiedy przeczytałam treść, moje oczy prawie wyskoczyły z orbit.
NIE UWIERZYSZ, CO SIĘ STAŁO! JAKIŚ FACET PODSZEDŁ DO MNIE PO KONCERCIE I POWIEDZIAŁ, ŻE MOŻE POMÓC MI SIĘ WYBIĆ. JAK MOŻESZ, TO ZADZWOŃ!Jus, x.
Od razu wybrałam jego numer i czekałam chwilę, aż wreszcie odbierze.
-Bądź za pięć minut.- rzuciłam krótko i rozłączyłam się. To jedyna dobra informacja, którą słyszę i która poprawia mi humor. Oh, Justin będzie sławny?
O szóstej usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam je i słabo uśmiechnęłam się do przyjaciela, który od razu przyciągnął mnie do siebie i radośnie zaczął tańczyć, śpiewając jakąś piosenkę. Okręcił mnie wokół dłoni i nadal tanecznym krokiem kierował nas do salonu. Jego wariackie zachowanie wywołało u mnie uśmiech.  Zaczął opowiadać o wczorajszym zajściu, jak podszedł do niego jakiś mężczyzna i przedstawił się jako Scooter Braun. Powiedział, że jest menadżerem muzycznym i pomoże mu osiągnąć sukces w tej branży. Chwilę rozmawiali i wstępnie umówieni są jutro na pierwszą. Dał mu też swoją wizytówkę, aby omówić dokładne miejsce spotkania.
-Jezu, Justin, to cudownie!- zawołałam naprawdę zszokowana, ale tym samym radosna. -O to ci chodziło od samego początku.- przyznałam, klepiąc go w ramię i patrząc mu prosto w oczy. Chwilę potem znów otworzyłam swoje ramiona, żeby go przytulić. W końcu jakieś dobre wieści..
-A ty gdzie wczoraj byłaś?- spytał czekoladowooki odsuwając się ode mnie na odległość ramion.
-Szef kazał mi sprzątać na parkingu i zapleczu.- najlepsze kłamstwo, jakie wydobyło się z moich ust od jakiegoś czasu. Nie lubię oszukiwać ludzi, ale teraz muszę się na to przygotować, bo każdego wieczoru będę musiała kłamać każdego w oczy, że wszystko jest w porządku i nic się nie dzieje. Urodzona ze mnie aktorka, cholera...
___
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
                              Witam i o zdrowie pytam! Patrzcie na szablon! MAMY GO! W końcu! Jak podoba się "okładka" opowiadania Dangerous? Dziękuję Mii z LoG za wykonanie tego szablonu. Link do stronki znajdziecie w buttonie po prawej stronie blogspota! Mam dla Was również niespodziankę! Zapowiedź KOLEJNEGO OPOWIADANIA! Smutniejsza informacja jest taka, że nie wiem, kiedy będzie premiera, dlatego musicie uzbroić się w cierpliwość! Nie zapominajcie o odpowiadaniu w ankiecie, komentowaniu i czytaniu opowiadania w aplikacji WATTPAD! Ode mnie w sumie to wszystko. Ciężko mi było tu rozwinąć akcję, bo w sumie nie wiedziałam, jak opisać uczucia Claudii, dlatego mam nadzieję, że chociaż trochę Wam się to podobało. Czekam na komentarze! Buziole, Claudia! ♥ 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ

 Link do zwiastuna nowego opowiadania RACE FOR LIFE*klikdostronyblogspot*


LINKI DO WATTPAD:

7 komentarzy:

  1. Super , żal mi Claudii biedactwo musi kłamać i jeszcze ten gosciu , czekam na nexta :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. Super część, nie mogę się doczekać ciągu dalszego tego opowiadania :)
    bardzo fajny szablon ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;)
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  4. O jejku jaki cudasny rozdział. Ta koncowka *.* czyzby Justin bd slawny? ciekawa jest czy Claudia mu owie o tym *.* omg kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Zniszczył mnie ten rozdział :< czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń