czwartek, 28 maja 2015

Chapter 13.

 "Umierając wczoraj jednym, mocnym cięciem, zważ by nie drasnąć jutra."
*muzyka w gifie, kliknij by czytać przy muzyce*
~***~
Ostatnią rzeczą, o której myślałam, to zabawa. Byłam całkowicie wymęczona i jedyne, czego chciałam, to snu.
-Chodź z nami potańczyć!- pociągnęła mnie za rękę Alex, a ja lekko skrzywiłam się przez nasilony ból w nadgarstku. Skóra zaczęła pulsować i czułam, jak robi mi się coraz bardziej gorąco. Rany się otworzyły.
-Nie, kochana, posiedzę. Jestem zmęczona.- westchnęłam i znów rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Przetarłam zaspane oczy i przyłożyłam rękę do ust, bawiąc się wisiorkiem od mamy. Poczułam, że materiał pode mną ugiął się jeszcze bardziej, więc spojrzałam w lego. Usiadł tam Justin, splatając palce i kładąc ręce na kroczu.
-Cześć.- powiedział wesoło, oblizując usta. -Co tam?- spytał, przeczesując włosy i rzucając krótkie spojrzenie na przyjaciół. -Może zatańczymy?
-Oh..- westchnęłam ciężko, znów przecierając oczy. -Jestem tak jakby zmęczona.
-To zatańczymy wolnego.- wzruszył ramionami, a ja wywróciłam oczami. Brzuch przyjemnie wywrócił parę fikołków, a na twarzy zawitały małe rumieńce. Mam z nim tańczyć przy nich? Przy Andżeli, Alex, Mario czy Ian'ie? Oj nie.
-Justin, nie przesadzaj. Posiedzę.- w odpowiedzi dostałam ciężkie westchnienie, a z głośników rozbrzmiały słowa, które już skądś znałam. Nagle źrenice się rozszerzyły, kiedy zdałam sobie sprawę, jak dobrze je znałam.
-JUSTIN! TO TWOJA PIOSENKA!!!- pisnęłam głośniej, niż się spodziewałam, a każdy spojrzał na mnie zszokowany. Dawno nie widzieli mnie tak radosnej, jak teraz. Zaczęłam klaskać razem z chórem i kiwać się lekko w rytm melodii
-Die in your arms...- zanuciłam, wstając na równe nogi i podchodząc do wieży. Pogłośniłam utwór i kiedy zobaczyłam, że przyjaciele dołączyli się do mnie, zaczęłam tańczyć, całkowicie zatracając się w piosence. Wreszcie sam Justin do nas dołączył, śpiewając na żywo tekst. Był niesamowity, a żyły, które wyszły na jego szyi spowodowały, że chciałam siąść i patrzeć na niego, jak na najdroższą rzeźbę świata.
-To było naprawdę dobre.- przyznał zdumiony Ian, przyciszając lekko sprzęt. -Premiera za tydzień?- Justin grzecznie przytaknął i spojrzał w moim kierunku.
-Potrzebuję jakiejś ładnej dziewczyny do teledysku.- uniosłam brew, nie wiedząc za bardzo o co mu chodzi. -No chcę, żebyś wystąpiła w teledysku, głuptasie.- stuknął czubek mojego nosa i się roześmiał. Do niego dołączyli znajomi, a ja patrzyłam na nich, jak na idiotów.
-Za dużo wypiliście, koniec imprezy.- wyłączam całkowicie  sprzęt i chwytam szybko rękę Justina, by zyskać jego uwagę.
-Poodprowadzaj towarzystwo. Ja posprzątam.- odgarnęłam włosy za ucho i rozejrzałam się dookoła. Chwyciłam za kosz i w ślimaczym tempie zaczęłam zbierać puszki po piwach. Każdy papierek czy niedojedzona przekąska lądowała w koszu. Wreszcie obok zjawił się Justin i pomógł doprowadzić mieszkanie do dobrego stanu. Uśmiechnęłam się triumfalnie, podwijając rękawy i przeplatając ręce na piersi.
-Claudia..-usłyszałam wystraszony głos Justina, więc spojrzałam w jego kierunku. Szatyn natomiast wzrok wlepiony miał w nadgarstki, które nieświadomie odsłoniłam.
-Cholera!- przeklęłam pod nosem, błyskawicznie zsuwając materiał na swoje miejsce. Justin jednak złapał moją dłoń i przysunął do siebie. Chciałam ją wyrwać, ale ścisk był za mocny. -Puść mnie, Justin. To boli.
-A to cię nie boli!?- warknął, patrząc na bordowo-czerwone rany na nadgarstkach. -Jak możesz to robić?!- lustrował mnie z bólem w oczach. -Dlaczego nie powiesz, że masz problem, z którym sobie nie radzisz?!
-Bo nie masz czasu. Masz sławę, to na tym powinieneś się skupiać, nie na mnie. Nie na tych pierdolonych kreskach.- wykrzyczałam i ostatkami sił wyszarpałam rękę. Odwróciłam się na pięcie i czując, jak łzy spływają po policzkach wybiegłam z mieszkania. Kompletnie nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Targały mną łzy i roztargnienie, więc weszłam do windy i wybrałam parter, by móc ochłonąć na zewnątrz. Ostatecznie, kiedy dostrzegłam, że Justin wyszedł za mną z mieszkania, zatrzymałam się między jednym, a drugim piętrem. Usiadłam na podłodze i zaczęłam płakać. Miałam dość. Dlaczego doprowadziłam do tego, aby się ktokolwiek dowiedział? Wyzywałam się w myślach, kiedy zorientowałam się, że winda ruszyła a następnie po paru sekundach znów się zatrzymała. Moim oczom ukazał się zdyszany Justin z wybałuszonymi oczami, przerażony całą sytuacją.
-Odejdź.- wybełkotałam i zwinęłam się w jeszcze mniejszą kulkę. Bieber wbiegł do środka, padł na kolana i przytulił do siebie tak szczelnie, że nie mogłam złapać tchu. Wtedy płacz zamienił się w ryk, z którego nie mogłam się otrząsnąć.
-Sh...Sh...-próbował mnie uspokoić, ale to nie skutkowało. Jedyne, o czym znowu myślałam, to o nalezieniu się w swoim domu i zrobienie kolejnych kresek. Poczułam, że unoszę się do góry, przez co momentalnie objęłam go mocno wokół klatki piersiowej.
-To mi się podoba.- powiedział czule, obejmując mnie ramionami. Mogłam w nich umrzeć. Czułam się tu najbezpieczniej. Wróciliśmy do mieszkania, gdzie wszyscy już spali. Justin zaniósł mnie do ostatniej sypialni na końcu korytarza. Pomieszczenie było w odcieniach brązu i kremu. Ciepły, przytulny pokój ozdobiony był obrazami, fotografiami i paroma kwiatami. Mężczyzna usadził mnie na łóżku i troskliwie spojrzał w oczy.
-Tego tematu nie skończyliśmy.- otarł opuszkiem palców ostatnią kroplę łez, a następnie zniknął za drzwiami do łazienki, tak sądzę. Miałam chwilę dla siebie, aby troszkę się otrząsnąć i uspokoić. To było silniejsze ode mnie, bo nadal płakałam, mimo swojej woli. Wrócił z apteczką w ręce i delikatnie złapał za rękę.
-Co robisz?- szepnęłam zapłakanym głosem, a on nic nie mówiąc podwinął materiał i przyjrzał się ranom.
-Kiedy ostatni raz to zrobiłaś?- chciałam mu powiedzieć to wszystko, przez co ja przechodzę od trzech miesięcy, ale nie mogłam tego zrobić. Justin zrobiłby wojnę, a ja straciłabym rodzinę. Z tym bym się nie pogodziła. -Claudia.. Powiedz.
-Wczoraj.- powiedziałam cicho, spuszczając wzrok w dół, by nie czuć jego palącego spojrzenia.
-Jaki jest powód?- nie dawał za wygraną. Wiedział, że ja prędzej czy później mu o tym powiem, dlatego nie zwlekając zaczęłam opowiadać.
-Pamiętasz, jak powiedziałam ci pierwszy raz, że szef wziął mnie na zaplecze, żeby sprzątać i takie tam?- Justin w tym czasie zajął się opatrywaniem ran i owijaniem ich bandażem. Kiedy skończył przysunęłam się do oparcia łóżka i poklepałam na miejsce obok. Bieber położył się obok i nadal trzymając moją rękę w uścisku słuchał uważnie tego, co mam do powiedzenia. -Więc wtedy po raz pierwszy zaprowadził mnie do podziemi. Wiedziałeś, że macie klub nocny?- przerwałam, ale nawet nie dałam mu odpowiedzieć. -I od tamtej pory jestem kurwą za psie pieniądze.- nakleiłam sztuczny uśmiech na twarz i zerknęłam na mężczyznę, obserwując jego reakcję.
-Zmusił cię?- spytał, ale nie byłam pewna, czy mówił to do mnie, czy do siebie. -Zmusił i zagroził, że zrobi coś twojej rodzinie?- słyszałam, jak jad tryska z jego głosu. -Nie wrócisz tam już nigdy. Nie pozwolę ci na to.- wydukał, a ja patrzyłam na niego oniemiała.
-Skąd to wiesz?
-A jak myślisz, dlaczego zabraniałem ci tutaj pracować. Bałem się, że cię tam weźmie. Oczywiści nie każda szła do burdelu, bo niektóre zostawiał z nami. Myślałem, że ciebie zostawił, skoro tak często bywałaś przy barze...- przerwał, intensywnie nad czymś myśląc. -Kazał ci wracać do tej roboty przy blacie?
-Nie, to robiłam już od siebie. Nie chciałam, żeby ktokolwiek wiedział, ze się puszczam. To jest najgorsza rzecz, jaka mi się przytrafiła w życiu, Justin. Naprawdę nie daję już rady. Jedyne o czym myślę, to o pozbawieniu się życia, bo to nie ma sensu..
-EJ!- przerwał mi i chwytając za ramiona zmusił, abym odwróciła się w jego stronę. -Obiecaj mi, że nigdy więcej się nie potniesz. Pomogę ci, zobaczysz. Wyjdziesz na prostą.- znów mnie przytulił, a ja westchnęłam ciężko, czując ulgę. Wygadanie się to był zdecydowanie najlepszy lek na moją depresję.
-Postaram się Justin, ale nie obiecuję.- pokiwałam głową, obejmując go mocniej. -A ty obiecaj mi, że nie skupisz się tylko na moich problemach, bo przepraszam, ale za sześć dni wychodzi twój album do cholery! Będziesz sławny!- zawołałam, całkowicie zmieniając temat.
-Nie obiecuję.- odgarnął mi kosmyk włosa za ucho, obserwując usta. -Ale obiecuję, że na pewno będę z tobą, mimo tego całego szumu, jaki mnie teraz otacza. Masz mnie, Claudia. Pamiętaj o tym.- cmoknął mnie w skroń i znów przysunął do siebie, abym mogła położyć głowę na jego torsie. Zamknęłam oczy i oboje osunęliśmy się w dół, aby iść spać.

~***~ 

Dochodziła piąta, więc to czas, kiedy miałam zbierać się do pracy. Kiedy kierowałam się do łazienki, usłyszałam dzwonek do drzwi. Ruszyłam je otworzyć i zobaczyłam w nich Justina z różą i czekoladkami z Lindor - mojej ulubionej firmy cukierniczej.
-Te ciuchy- wskazał podbródkiem na ubrania, które trzymałam w ręku- o na randkę ze mną? Oh, shawty, olśniewająco wyglądasz nawet w zapaskudzonych dresach.- zaśmiał się i wszedł do środka, wręczając mi prezent. -Ubieraj się, wychodzimy.
-Justin, ale..
-Jesteś zwolniona, powiedziałem ubieraj się, o wychodzimy.- klepnął mnie lekko w dół pleców i popchnął w stronę pokoju. Wstawiłam do wazonu kwiatka, a na szafkę położyłam bombonierkę. Wybrałam inne ciuchy i po dziesięciu minutach byłam gotowa. Dopiero teraz dostrzegłam, jak Justin był ubrany. Kamizelka w czerwono-białą kratę, biały t-shirt, kapelusz i czarne spodnie Wyglądał nieziemsko.
-Wyglądałabyś lepiej, gdybyś zgrubła.- skrzywił się, widząc luźne spodnie.
-Potrzebuję zakupów, to wszystko.
-I tak jesteś za chuda.- westchnął i otworzył przede mną drzwi. Wyszliśmy razem, nie ignorując nikogo, a ja na samą myśl, że nie muszę iść do pracy miałam milion myśli. Z jednej strony cieszyłam się jak dziecko, a z drugiej niesamowicie się bałam. A co, jeśli Paul serio zrobi coś moim bliskim?
Wsiedliśmy do samochodu Justina i ruszyliśmy. Co pewien czas zerkałam w stronę Biebera i nie mogłam uwierzyć, w jak bliskich jesteśmy relacjach. Nawet z dziewczynami tak nie rozmawiałam. Swoją drogą wiele się zmieniło. Mijamy się w mieszkaniu, słucham ich opowiadań o wspaniałych randkach z facetami i o tym, jak kochają swoich chłopaków. Oczywiście, że cieszyłam się ich szczęściem, ale to nie było to samo. Kiedy pytały, co u mnie, odpowiedź była wciąż ta sama: "Dobrze" i temat był zamykany, mimo wielu prób przyjaciółek.
-Jesteśmy.- klasnął w ręce, wyrywając mnie z myśli. Uśmiechnęłam się lekko i odpięłam pas. Wysiedliśmy z samochodu i zaczęliśmy podążać po Central Parku. W godzinach popołudniowych jest tutaj najwięcej ludzi, przez co musieliśmy się nieźle przepychać, aby dotrzeć nad most. Wcześniej jednak kupiliśmy obwarzanki i kiedy już byliśmy na miejscu, zaczęliśmy karmić pływające tam zwierzątka.
-Muszę ci się do czegoś przyznać.- zaczął niepewnie Justin, a ja uniosłam pytająco brew, spoglądając w jego stronę. Był bardzo zdenerwowany i chyba nigdy jeszcze go nie widziałam w takim stanie. Co, do cholery, się dzieje?
___
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Witam misie! ♥ Przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale miałam pełno spraw na głowie i całkowicie nie mogłam znaleźć chwili na napisanie rozdziału. Mam nadzieję, że mimo wszystko Wam odpowiada rozdział i już nie możecie się doczekać kolejnego! :> Ha! Wierzę w to, tymczasem łapcie coś nowego i starego. PAMIĘTAJCIE O WATTPAD!!! Przepraszam, jeśli pojawią się jakieś błędy, ale naprawę nie mam czasu ich poprawiać nawet. :( Buziaki, do next. ♥

6 komentarzy:

  1. Dobrze że mu powiedziała *0*
    Czekam na nn ! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział ;)
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny jak zwykle! Jestem ciekawa co ma jej do powiedzenia *.* Czekam z niecierpliwością na kolejny! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę dobry rozdział :) Uwielbiam jak piszesz. Życzę weny. :*

    OdpowiedzUsuń