niedziela, 14 czerwca 2015

Chapter 14.


"Najgorszy rodzaj bólu? Ból psychiczny, który bierze sobie do pomocy też ten fizyczny, jakby w pojedynkę nie dawał wystarczająco w kość." 

*muzyka w gifie, kliknij na niego, by czytać przy muzyce*
~***~
Staliśmy na moście w ciszy. Jedyne, co można było usłyszeć to nierówne oddechy. U niego - ze stresu, u mnie - z przejęcia. W tej chwili mogłam spodziewać się wszystkiego.
-Zaczynając od tego, że..- przełknął ślinę, a mina przypominała trupa. -Wiedziałem, że może do tego dojść, że cię wykorzysta.- dokończył, ale nadal nie odrywał wzroku od tafli wody przed nami. -Nie raz już się tak zdarzało. Dziewczyny albo się zabijały, albo próbowały uciec, co skutkowało śmiercią ich bliskich, a następnie samobójstwem.- jabłko Adama wyraźnie poruszyło się w górę i w dół. -Dlatego ciągle ci powtarzałem, abyś nie podejmowała pracy tutaj. Nie chciałem i nie chcę, abyś skończyła jak one.- teraz jego karmelowe tęczówki wlepione były we mnie. Były pełne strachu, ale też obietnicy.
-Dlaczego więc uciekam?- spytałam na resztkach wydychanego z płuc powietrza.
-Bo tym razem przy tobie jestem ja. Przy innych nie byłem, po prostu je widziałem, a potem znikały i tylko dowiadywałem się od kumpli która jak skończyła.- wzruszył ramionami i spojrzał przed siebie. Sama oparłam się łokciami o ramę mostu i popatrzyłam na pływające w jeziorze łabędzie.
-Dojdzie do tragedii, prawda?- wyszeptałam, delikatnie opierając głowę o jego ramię.
-Niestety tak.- westchnął i objął mnie delikatnie w talii. -Nie wiadomo tylko, kto w tym przetrwa, a kto nie...
-Justin?- powiedziałam po chwili ciszy, spoglądając do góry, by móc wyczytać jego reakcję.
-Huh?- popatrzył na mnie.
-Nie możesz się w to wplątać.- zaczęłam. -Nie, kiedy zostajesz gwiazdą. Zrobią wszystko, aby zniszczyć cię na starcie.
-Oh, Claudia.. Są rzeczy ważne i ważniejsze, tak?- przez brzuch przeleciało stado motyli. Czyżbym była tą ''ważniejszą sprawą"?
-Tak.- burknęłam i wyprostowałam się. -Tylko tyle chciałeś mi powiedzieć?- spytałam spokojnie, ale po minie szatyna wywnioskowałam, że to nie koniec.
-Cóż... Jak już sama powiedziałaś; staję się gwiazdą. Jak tylko płyta będzie się dobrze sprzedawać, to mam już zapewnioną trasę koncertową.
-To gratulacje, Justin!- zawołałam radośnie i klepnęłam go w ramię. -Człowieku, spełniasz marzenia! Będą za tobą szalały na całym świecie!- kontynuowałam, kiedy wzrok szatyna spoczął na mnie. -Nic, tylko modlić się o sukces.- westchnęłam dumnie i przeplotłam ręce na klatce piersiowej, przygryzając wargę.
-Ogólnie spoko, ale wiesz, co to będzie oznaczało? Może mnie tu nie być rok.- przerwał, by złapać mnie za rękę i poprowadzić wzdłuż chodnika aż do ulicy. -Znowu rok rozłąki. Będę zbyt daleko, aby cię wesprzeć. Już widać, że nie było mnie dwa miesiące. A po roku? Chryste, nawet nie chcę o tym myśleć.- słuchałam go grzecznie, oczami wyobraźni kreując siebie za rok. Nie widziałam nic. Gdybym prowadziła taki tryb życia, na pewno by mnie już nie było.
-Możemy zmienić temat?- zaproponowałam, udając obojętną. Grałam osobę, której wszystko jedno, a w głębi duszy błagałam, aby Justin mnie nie opuszczał. Sama nie dam rady, a tylko on wie, co tak naprawdę się dzieje.
-Nie zostawię cię.- rzucił nagle. -Nie zostawię, kurwa. Nawet, jakbym miał być opierdolony za to, to cię ze sobą zabiorę. Będziemy razem, cały czas.- wydukał, ściskając mocno moją dłoń. Skrzywiłam się lekko z bólu, a kiedy dostrzegł mój wyraz twarzy, od razu rozluźnił uścisk.  -Przepraszam.
-Nic nie szkodzi, Justin.- uśmiechnęłam się słodko i przejechałam dłonią po jego policzku. -Nic się nie dzieje.- odgarnęłam włos spadający na jego czoło i odwróciłam się bokiem, by rozejrzeć się przy przejściu na drugą stronę.
-O dziesiątej mam koncert.
-Dzisiaj?- spojrzałam na wyświetlacz telefonu, który wskazywał już ósmą.
-Tak. Mam pojawić się na jednym z promów tutaj. Zamówili mnie i stwierdzili, że mało biorę, to im się opłaca.
-Za mało siebie cenisz!- przyznałam, a Justin spojrzał na mnie zaskoczony.
-Za mało? Gdybym był sławny jak Michael Jackson to mógłbym się na więcej cenić.- zignorowałam to, co powiedział i przeszłam na drugą stronę. Bieber podążył za mną i chwilę potem staliśmy przy KFC.
-Bierzemy kurczaczki?- zapytał, a ja pokręciłam głową. -Tsa, nie masz zamiaru jeść?- przytaknęłam, a on mimo wszystko poszedł do knajpy. Stałam przed nią i przeskakując z nogi na nogę wyczekiwałam jego powrotu. Nagle z uliczki przy KFC wyszedł jeden z klientów - Marco. Był brutalny, ani trochę się nie cackał. Traktował mnie jak żywą lalkę. Robił dosłownie wszystko.
-Oo, kogo me oczy widzą.- zawołał radośnie, kierując się w moją stronę. Tylko nie to. -Moja mała, nieposłuszna kurwa.- wskazał na mnie, kiedy obok zjawił się jakiś drugi facet. -Może chcesz jeszcze trochę kasy? Z miłą chęcią przerżnę cię przy ludziach. Nie mam się z czym ukrywać.- chwycił mój pośladek i pociągnął go tak, jakby był to kawał mięsa. Syknęłam z bólu i uderzyłam go w rękę To był błąd. Mężczyzna chwycił moje włosy i pociągnął je w bok, kierując w stronę uliczki, z której wyszedł. Zaczęłam się szarpać, krzyczeć i bić tak mocno, jak tylko potrafiłam. Po policzkach spłynęły pierwsze łzy.
-Nie opieraj się kurwo. I tak robisz to codziennie.- warknął chwytając w swoje obleśne łapska jedną pierś. Kiedy znaleźliśmy się za budynkiem towarzysz, który był z Marco stał z boku i z cwaniackim uśmiechem na twarzy obserwował wydarzenie.
-Puszczaj mnie!- krzyczałam i wyrywałam się we wszystkie strony. Dławiąc się łzami próbowałam wycelować mu prosto w krocze, ale nie za dobrze widziałam i za każdym razem pudłowałam. Nagle facet włożył ręce pod moją bluzkę i uginając miseczki stanika błyskawicznie objął jednego sutka i zaczął go drażnić.
-POMOCY!- piszczałam, ale nikt mnie nie słyszał. Klaksony samochodów i tupot obuwia ludzi zagłuszyłby niejedno pędzące auto. Kiedy wiedziałam, że znowu dojdzie do stosunku, zaczęłam płakać jeszcze bardziej. -Błagam, zostaw mnie.- szeptałam, odpychając go resztkami sił. Jego dłonie powędrowały w dół. Rozchylił moje nogi i włożył między nie swoje udo, a następnie palcami zwinnie podążył do mojej kobiecości. Zamknęłam oczy, szykując się na najgorsze, kiedy usłyszałam głośny trzask i brak jakiegokolwiek kontaktu fizycznego z drugim człowiekiem. Osunęłam się na ziemie i zachłystając się powietrzem, zaniosłam się rykiem. Otworzyłam słabo oczy i zobaczyłam, jak Justin kopie Marco, a następnie patrzy na mnie i jego mina zmienia się diametralnie z wściekłego, dolnego do zabicia faceta w przestraszonego mężczyznę. Podbiegł do mnie, wziął mnie na ręce i mocno przytulił do siebie.
-Shh... Kochanie. Już po nich. Nie zrobią ci więcej krzywdy.- szeptał do ucha i gładził po plecach. Zaniósł mnie do auta na tylne siedzenie i sam siadł obok. Uważnie mi się przyjrzał, a ja krańcami rękawów wytarłam ostatnie łzy. Czułam, że cała spuchłam i jedyne o czym marzyłam, to o śnie i o tym, aby się z niego nigdy nie obudzić. Bo po co mam żyć? Skoro na każdym kroku czeka ktoś, kto pragnie mnie przerżnąć nawet w ciemnym zaułku. Chce zrobić mi krzywdę? To nie ma sensu. Nie dawałam rady.
-Kochanie, jak się czujesz?
-Ja się nie czuję.-wydukałam ochrypłym głosem. Wyjęłam z kieszeni chusteczkę i wypróżniłam nos, a następnie podwinęłam kolana pod nos. -Chcę umrzeć.- powiedziałam tak cicho, że wydawało mi się, iż Justin tego nie może usłyszeć.
-Co? Nie! O nie, proszę cię, Claudia, nie rób tego. Wysłuchaj mnie.- Bieber nagle usadowił mnie na swoich kolanach tak, by widział moją twarz. -Jestem przy tobie cały czas i obiecuję ci, że nie spuszczę cię z oka ani na sekundę. Nawet jak będziesz chciała pobyć sama, nie pozwolę. Rozumiesz? Od teraz będę ciągle przy tobie. Czy ci się to podoba, czy nie.
-Justin...- znów zaczęłam dławić się łzami. -Ale ja i tak nie chcę żyć. Świadomość tego, że niszczę życie jeszcze komuś, kto na to ani trochę nie zasługuje jest jeszcze bardziej bolesna niż to, że nie mogę wyjść nigdzie sama, bo ktoś chce mi coś zrobić.- wyszeptałam, zanosząc się łzami. Szatyn objął mnie mocno w talii i przytulił do siebie.
-Shh...- pogłaskał mnie po włosach. -Przezwyciężymy to, kochanie. Będziesz jeszcze szczęśliwa.- kołysał nami na boki, a ja dzięki temu się uspokajałam. Wreszcie, nawet nie wiem kiedy, zasnęłam.

ALEXA'S POV
Siedziałam przed TV i oglądałam jakiś program, który aktualnie leciał. Popijając kakao intensywnie myślałam nad wyjazdem do Europy, który zaproponował mi Ian. Z jednej strony, to super jechać z nim do Paryża i promować nasze pomysły na nowe hotele, biurowce czy też centra handlowe, ale być tak daleko od Andżeli i od... Claudii? To dziwne. Mimo, że mój kontakt z Claudią nie jest już taki sam, jak kiedyś, nie oznacza to, że nie jest moją przyjaciółką. Może i nie jest tak świetnie, jak sobie wyobrażałyśmy na początku i nie rozmawiamy tyle ze sobą... Prawda jest taka, że każda z nas znalazła sobie bratnią duszę. Ja jestem z Ianem, Andżela jest z Mario, a Claudia mimo, że nie jest z Justinem, to i tak widać, że Bieber ma duży wpływ na nią, a ona jest w nim zakochana, ale chyba nieświadomie.
-Hejkaa!- zawołała szatynka przechodząc przez korytarz w towarzystwie Casas'a. Pomachałam im i znów wlepiłam wzrok w TV. Ekipa z New Castle... Na pewno dużo uczy!
Po 30 minutach zadzwonił mój telefon. Tak, jak myślałam, był to Somerhalder. Zaprosił mnie na kolację, a potem do siebie. I znów, kiedy potrzebowałam rady Claudii co do bielizny, w jakiej zaprezentowałabym się najlepiej, w razie czego... Bo oczywiście nadal jestem dziewicą!... to jej nie ma. A gdzie jest? No z Justinem!!! Cholera...

~***~

Punktualnie o ósmej zadzwonił dzwonek do drzwi. Zerwałam się, aby je otworzyć, a kiedy po drugiej stronie zobaczyłam seksownie uśmiechniętego mężczyznę, pewne mięśnie zaciskały się tak rozkosznie, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
-Dobry wieczór, proszę pani.- wręczył mi bukiet kwiatów, a ja wpuściłam go do środka. Ruszyłam do swojej sypialni i wstawiłam kwiaty do wazonu z wodą. Później oznajmiłam Andżeli, że wychodzę i w towarzystwie Iana zjechałam windą na dół.
-Czemu jesteś taka spięta?- spytał, sunąc pacami od szyi w dół pleców.
-Huh? Wydaje ci się.- zatrzepotałam rzęsami, zdenerwowana tym, że to on zawsze mnie podpuszczał i uwodził. Cel na dziś: uwodzić go do skraju wytrzymałości.
-Nie sądzę.- szepnął mi do ucha, stojąc tuż za mną. Wykorzystałam okazję i otarłam się lekko pupą o jego spodnie, pod pretekstem poprawiania obcisłej sukienki. Ian widocznie był zaskoczony moim ruchem, co dało mi satysfakcję i multum pomysłów na następne uwodzenie. Wsiedliśmy do limuzyny i między nami panowała  dziwnie przyjemna cisza. Rzuciłam mu krótkie spojrzenie spod długich rzęs i oblizałam usta. Przygryzłam dolną wargę, a następnie odrzuciłam do tyłu blond fale.
-Nie wiem, co robisz, kochanie, ale nie podpuszczaj.- złapał mnie gwałtownie za udo i patrzył prosto w oczy. Jego tęczówki były tak jasne, jak nigdy. Zaczerpnęłam powietrza i szybko zrzuciłam jego rękę. Kilka minut później byliśmy już na miejscu. Wysiadłam z samochodu i z gracją poruszałam się do środka lokalu. Obok mnie zawitał Ian i oboje zajęliśmy wskazane przez kelnera miejsce. Usiadłam, przełożyłam nogę przez nogę i splotłam ręce, opierając o nie głowę.
-Co zamawiasz?- zapytał, spoglądając do menu.
-To, co ty.- rzuciłam, uśmiechając się słodko. Ian spojrzał na mnie spod kart i kiedy kelner przyszedł po zamówienie, wysłuchiwałam co będziemy jeść tym razem.
-Cóż.. Więc nie mogę się doczekać deseru.- posłałam mu cwaniacki uśmieszek i przejechałam po jego nodze swoją. Niebieskooki widać był w szoku tym, co robię. O tak, Alexandra! Dasz radę!
-Hm...Lody?-odpowiedział, robiąc to samo, co ja, ale nie włączając do tego kontaktu fizycznego.
-Yhmy.- tym razem moja stopa spoczęła na jego udach. To będzie dłuuuga kolacja..
___
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Witam misie kolorowe! Przepraszam, że mnie tak dawno nie było, ale nie mam czasu nawet wejść na bloggera! :( Dzisiaj dałam sobie dzień wolny i przesiedziałam go w domu pisząc rozdziały na każdy z blogów. Nie na każdy napisałam, ale no postanowiłam, że na Dangerous obowiązkowo muszę! Co sądzicie? Podoba się akcja? Komentujcie no, prooszę :( PAMIĘTAJCIE O WATTPAD! *link niżej*. Przychodzę również do Was z innymi moimi blogami. Zapraszam na nie gorąco. Pytania? Zapraszam na tt: @claudiamaslowx Tyle, buziaki, Claudia x.♥
 *END OF THE ROAD* - NOWOŚĆ
MÓJ WATTPAD

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

7 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;)
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały , dawno nie dodawałaś rozdziału , ale warto było czekać , życzę weny :-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ekstraaa !!! *.* Uwielbiam jak piszesz. Życzę weny I czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ekstraaa !!! *.* Uwielbiam jak piszesz. Życzę weny I czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Ekstraaa !!! *.* Uwielbiam jak piszesz. Życzę weny I czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń