"Umrzeć, to tylko tyle, co przestać być widzialnym."
*kliknij na gif by czytać przy muzyce*
~***~
JUSTIN'S POVSetki pytań, które nie miały sensu przepływały przez moje uszy jak woda po rynnie. Nie miałem najmniejszej ochoty tu siedzieć, ale również nie mogłem pokazać panu Robinowi, że mam takie podejście do sytuacji. W końcu.. dopiero zaczynam karierę i już mam swoje foszki? Media zjadłyby mnie na starcie, więc reputacja miłego chłopaka musiała się utrzymać.
-Ostatnie pytanie, na które czekają fanki z całego świata: Masz dziewczynę?- spojrzał na swojego tableta, gdzie uruchomionego miał twittera. To z tego portalu brał pytania- ktoś je zadawał, a on po prostu czytał. Na tym polegał nasz wywiad.
-Nie mam.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą, lekko się uśmiechając.
-Zatem kim jest ta dziewczyna.- wskazał palcem na zdjęcie, które przedstawiało mnie i Claudię przytulających się na lotnisku. To było niedawno, kiedy wróciłem z Los Angeles.
-To moja przyjaciółka.
-Dużo masz takich przyjaciółek do których się tam przytulasz?- uniósł jednoznacznie brew, a we mnie się zagotowało. Cholera, mogę być sławny, jara mnie to, ale nie zniosę wtrącania się w życie prywatne.
-Justin nie musisz odpowiadać na to pytanie. To twoje prywatne sprawy, a każda gwiazda zasługuje na trochę prywatności.- z naklejonym uśmiechem na twarzy spojrzał na dziennikarza, a potem na mnie.
-Zgadzam się. -przytaknąłem i spojrzałem na zegarek. Była szósta czterdzieści.
-W takim razie to tyle. Wywiad ukaże się w nowym Pop Star.- mężczyzna wstał z krzesła i podał mi rękę. Uścisnąłem ją i odprowadziłem go wzrokiem do drzwi. Kiedy wyszedł padłem na kanapę i westchnąłem ciężko.
-No stary... Przyzwyczajaj się, bo nie będzie łatwo.- klepnął mnie w barki i sam skierował się do drzwi. -Ja już spadam, rodzina wzywa.- uśmiechnął się i pomachał na pożegnanie. Ja jedynie wystawiłem rękę do góry i nadal leżałem, aż w końcu stwierdziłem, że czas wrócić do domu i zająć się pochorowaną Claudią.
Wszedłem do mieszkania i usłyszałem cichy dźwięk telewizora. Zgadywałem, że to tam jest brunetka, więc skierowałem się do salonu. Pomieszczenie wyglądało tak, jakby właśnie przeszło po nim tornado. Poduszki walały się po podłodze, telefon Claudii był rozwalony na środku pokoju i momentalnie poczułem, że coś się stało. Pobiegłem do sypialni, gdzie również jej nie było. ŁAZIENKA! Otworzyłem drzwi i zobaczyłem ją.
-KURWA MAĆ!- przeklnąłem, czując narastającą we mnie panikę. Od razu wybrałem numer na pogotowie i wezwałem karetkę. -Claudia.. Claudia proszę cię... Obudź się..- mówiłem, obejmując krwawiący nadgarstek. Nie było reakcji. Nie wiedziałem, co zrobić, zacząłem panikować. Pierwszą myślą było zrzucenie z siebie koszulki i zatamowanie największych ran. Ująłem jej dłoń i delikatnie uniosłem do góry. Owinąłem ją dookoła, a po policzkach spłynęły pierwsze łzy. Nie wiem, co bym sobie zrobił, gdyby jej się coś stało. Pierdolony wywiad! Gdyby nie on, byłbym z nią w domu i do niczego takiego by nie doszło? Co się w ogóle stało? Co ją do tego doprowadziło?
Usłyszałem, jak do mieszkania dobija się pogotowie, więc krzyknąłem, że drzwi są otwarte, a ratownicy w momencie znaleźli się w łazience. Kazali mi się od niej odsunąć i sami unieśli ją nad kałużą krwi.
-Proszę pana!- potrząsnął mną jeden z ratowników. -Co się tutaj wydarzyło?
-Wróciłem ze studia, a ona.. ona leżała tu zakrwawiona. Od razu po was zadzwoniłem.- pociągnąłem końcówki włosów do góry, próbując powstrzymać łzy. Zabrali ją...
~***~
Minęły dwie godziny odkąd siedziałem przed salą, w której była. Do szpitala zdążyły dotrzeć już dziewczyny, które przywiozły ze sobą wsparcie. Ah, jebać to. Nie one mnie interesują, tylko Claudia.
-Co z nią?- spytała Andżela, siadając obok mnie. Spojrzałem na nią spod rzęs, nie unosząc nawet głowy w górę. Dlaczego one się nią nie opiekowały? Dlaczego, kurwa, pozwoliły doprowadzić jej się do takiego stanu?!
-Teraz cię to obchodzi?- prychnąłem, zrywając się z krzesła i zaczesując włosy do tyłu. Czy ktoś mógł mi kuźwa powiedzieć co z nią?!
-Ej, Justin! Wyluzuj.- mrugnąłem na Ian'a i zatrzymałem się w miejscu.
-Oh, czyżby? Cóż... Wyobraź sobie, że jesteś na moim miejscu. Wyjeżdżasz, bo musisz nagrać płytę i powierzasz swoją przyjaciółkę IM!- wskazałem na szatynkę i blondynkę. -Po czym jak przyjeżdżasz, twoja przyjaciółka wygląda jak chodzący trup. A co jej przyjaciółki? Niby to widzą, a czy coś z tym robią? Kurwa, jak ja mam być spokojny?!- przewróciłem krzesło, które stało mi na przejściu i odszedłem kawałek dalej, by ochłonąć. Czułem palące spojrzenia znajomych i wiedziałem, że z jednej strony zrobiłem dobrze, bo ktoś musiał to powiedzieć, a z drugiej... Mogłem być delikatniejszy...
Usiadłem przy automacie z napojami i przejechałem rękami po twarzy. Kupiłem wodę i upiłem łyk. Rozejrzałem się dookoła. W poczekalni nie było dużo osób. Starszy pan siedział prawdopodobnie z żoną i wspólnie przeglądali czasopisma ze stolika. Nieopodal stała młoda kobieta i dyskutowała przez telefon. Była pacjentką, miała na sobie piżamę. W kącie jakiś bezdomny zajadał się bułką. Ten człowiek przykuł mi uwagę najbardziej. Wstałem i zacząłem iść do niego. Kiedy mnie dostrzegł, jego wyraz twarzy się zmienił. Był zestresowany i bał się.
-Kupić panu coś do jedzenia jeszcze?- spytałem, spoglądając na kończącą się bułkę. Nie dostałem odpowiedzi. -Okeeej... To może coś do picia?- znów nic nie odpowiedział, tylko patrzył na mnie wielkimi, niebieskimi jak ocean oczami. Przypominał mi typowego starego rybaka, który całe życie był na wodzie. Westchnąłem i najzwyczajniej w świecie poszedłem do bufetu. Zamówiłem największą porcję kolacji z każdym możliwym deserem. Z ogromną tacką w rękach wróciłem do staruszka. Usiadłem obok niego i wręczyłem mu jedzenie.
-Smacznego.
-Dziękuję chłopcze!- wydukał wreszcie, a po policzkach spłynęły wielkie krople łez. -Nawet nie wiesz, jak bardzo ci za to dziękuję!- poklepałem go w ramię i uśmiechnąłem się do niego. -Dlaczego tu jesteś?- spytał, zajadając się płatkami na mleku.
-Moja przyjaciółka trafiła tutaj...
-Co jej się stało?
-Pocięła się... Bardzo.- odchrząknąłem, prostując się i wbijając wzrok w jakiś punkt w oddali.
-Przyjaciółka, huh?- bezdomny upił łyk gorącej herbaty. -Chłopcze... Ty ją kochasz.- uśmiechnął się do mnie, a ja uniosłem brew. -Za moich czasów się nie okaleczało. Były inne sposoby. Dziewczęta po prostu uciekały, doprowadzały się do śmiertelnej anoreksji.- zaczął opowiadać, a ja wyobraziłem sobie chude jak tyczki dziewczyny. Przeraziło mnie to. -Cóż.. Była taka jedna. Każdy za nią szalał, a ja byłem jej przyjacielem. Zawsze mogła na mnie polegać. Mówiła mi o swoich problemach, a ja ją wspierałem. Dopiero, kiedy znalazłem ją omdlałą w jej kuchni zrozumiałem, że ją kocham i to mój obowiązek.
-Ale jaki obowiązek?- przerwałem, a mężczyzna w tym czasie znów napił się herbaty.
-Chronić ją, młodzieńcze.- uśmiechnął się. -Jak nie ja, to nikt tego nie zrobi. Nie zrobi lepiej, niż ja. Potem okazało się, że ona mnie też kocha, dlatego byliśmy z sobą tak długo, jak Bóg na to pozwolił.- urwał w pewnym momencie, a po jego policzkach znów spłynęły łzy. Odchrząknął i złapał bułkę i dżem.
-Przepraszam, że pytam, ale co się z nią stało?
-Zginęła w wypadku. Ja się załamałem i skończyłem właśnie tak... Siedząc w szpitalu i żebrząc o jedzenie.- wzruszył ramionami, a ja znów wlepiłem wzrok w ścianę. -Pamiętaj, by ją chronić.
-Dziękuję za rozmowę, ale chyba muszę już wracać.- spojrzałem na zegarek i wstałem z miejsca. Spojrzałem po raz ostatni na mężczyznę i wyciągnąłem portfel. W tej samej chwili podbiegła do mnie jakaś niska dziewczyna o długich, czekoladowych włosach. Oczy błyszczały jej się jak kryształy lodu, a uśmiech potrafił rozpromienić twarz każdego dookoła.
-O mój boże! Justin! Mogę zdjęcie?- spytała wysokim, cienkim tonem, a ja pokiwałem głową i ustawiłem się do zdjęcia. Dałem autograf, przytuliłem, a ona odeszła na bezpieczną odległość. Wiedziałem, że nadal mnie obserwuje...
-Kim jesteś?- spojrzał na mnie zszokowany. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc o co mu chodzi.
-Justin.- wzruszyłem ramionami i zacząłem wyjmować gotówkę. -Gdy będę tak sławny, że o mnie usłyszysz, to wrócę i pomogę ci stanąć na nogi. Obiecuję.- wetknąłem mu do ręki parę banknotów i z uśmiechem na twarzy odszedłem od mężczyzny.
Kiedy byłem już przed drzwiami do sali Claudii zająłem swoje miejsce i znów czekałem. Chciałem, aby się po prostu obudziła.
ALEX'S POV
Wtuliłam się w ramię Iana i czekałam. Prosiłam Boga, aby ta męczarnia się skończyła. Kiedy pytałam lekarzy o stan zdrowia przyjaciółki, ci tylko mówili, że straciła dużo krwi i teraz musi dużo odpoczywać. Przyznali, że przecięła również dwie małe żyły, które doprowadzały krew do opuszków palców. Zszyli je, więc kiedy się obudzi i będzie nimi ruszać, czucie w nich wróci bardzo szybko. Prócz tego jest wychudzona i brakuje wielu witamin w jej organizmie. Poziom cukru jest za niski, dlatego podają glukozę przez kroplówkę.
-Kochanie?- usłyszałam głęboki głos mężczyzny. Uniosłam wzrok do góry, by spojrzeć w błękitne tęczówki Somerhaldera. -Może przyniosę ci coś do jedzenia? Nic nie jadłaś.- westchnął, całując mnie w głowę. Zamknęłam oczy pod wpływem jego dotyku, a zaraz potem otworzyłam i ścisnęłam mocniej jego ramię.
-Nie jestem głodna.- przyznałam, wtulając się jeszcze bardziej. Ian zarzucił na mnie rękę i przysunął jeszcze bardziej. Martwiło mnie to, co powiedział Justin. Miał racę. Mamy w tym trochę udziału. Gdybyśmy były bardziej stanowcze, nie siedziałybyśmy w szpitalu i martwiły o Claudię, tylko bawiły razem w jednym z klubów. Co było w ogóle powodem jej samookaleczenia? Miała problem? Wydawało mi się, że Justin nad wszystkim panuje. Byłam głupia, przecież on też ma swoje życie- życie początkującej gwiazdy. Ma wiele spraw na głowie, a na dodatek dorzuciłyśmy mu swoją najlepsza przyjaciółkę. "Bo było wam wygodniej, pizdy!" krzyczał głos w głowie, który momentalnie chciałam zagłuszyć. Co to, to nie! Oczywiście, że było nam na rękę, kiedy Justin się nią opiekował, ale nie chciałyśmy jej spławić. To nasza przyjaciółka i nikt czasami nie potrafi pomóc, jak ona.
-Chodź, odwiozę cię do domu.- szepnął mi do ucha, muskając małżowinę swoimi gorącymi ustami.
-Sh, Ian... Musimy tutaj być. Chcesz, to wróć. Zostanę tutaj z nimi.- wyprostowałam się i poprawiłam marynarkę, którą na sobie miałam. Wyszłam ze spotkania biznesowego i gdybym miała innego szefa, to pewnie bym za to wyleciała. Ale mój szef siedział właśnie obok, więc nie musiałam się niczym przejmować.
-Nie, bez ciebie nigdzie nie idę. Zostajemy.- musnął mój policzek i znów zarzucił na mnie swoje ramiona dodając tym samym otuchy.
Więc siedzieliśmy i tkwiliśmy, kiedy nagle z pokoju Claudii wyszedł lekarz. Popatrzył na nas współczującym wzrokiem i skinął w stronę Justina.
-Możesz wejść, ale nie na długo.- pogroził palcem i zsunął się z drogi szatynowi. Ten, jak na wyścigach, wpadł do sali i zamknął za sobą drzwi. W tym samym czasie Andżela ruszyła za lekarzem, by wypytać się o stan zdrowia. Kiedy wróciła, wszystko nam powiedziała.
-Nadzór psychiatry...- powiedziała pod koniec, a ja wlepiłam wzrok w ścianę na przeciwko mnie. A czego mogłam się spodziewać? Przecież ona się tnie i każdy, rozsądny lekarz będzie się starał o nadzór specjalisty nad pacjentką.
JUSTIN'S POV
Wszedłem do sali i zamknąłem za sobą drzwi. Starając się nie narobić hałasu usiadłem na krześle obok jej łóżka i złapałem ją za rękę, która nie była owinięta bandażami. Lodowata skóra wywołała u mnie dreszcze. Nienawidziłem, kiedy ktoś cierpiał. Nie chciałem na to patrzeć. Nie umiałem.
-Claudia.. Ja cię przepraszam. Przepraszam, że mnie przy tobie nie było.- zacząłem cicho, spoglądając na jej bladą twarz. Nie reagowała, wciąż spała. -Dlaczego moja księżniczka doprowadza się do takiego stanu? Co takiego się wydarzyło?- i wtedy dostałem olśnienia. Z tego, co usłyszałem od dziewczyn, ona nigdy się nie cięła. Dopiero, kiedy zaczęła pracować, coś się zmieniło... No tak, przecież oni ją tam gwałcili. To wszystko wina tego pierdolonego Wesley'a.
-Justin...?- usłyszałem stłumiony, ochrypnięty głos. Uniosłem wzrok do góry, by spojrzeć na twarz przyjaciółki. -Jesteś.- uśmiechnęła się i spojrzała na mnie.
-Tak, odpoczywaj.- ścisnąłem mocniej jej dłoń i poczułem, jak do oczu znów napływają łzy. Nie,nie,nie,nie! Nie będę ryczeć. Muszę być silny. Dla niej.
-Czemu płaczesz?- zapytała nagle, a ja znów spojrzałem w jej piękne, brązowe oczy.
-Bo moja księżniczka ma problem i próbuje się zabić.- wydukałem i ucałowałem jej dłoń.
___
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Cześć misie! Znów nie sprawdzałam rozdziału, po prosu go dodaję i tyle, więc za błędy przepraszam. :) Mam nadzieję, że Wam się spodobał. Akcja zacznie nabierać trochę rozpędu, dlatego warto zostać "na dłużej" na tym blogu. :) Bo pewnie niektórym wychodzi już bokiem ich walka z depresyjną Claudią. No, ale obiecuję, że to się zmieni. Odwiedzajcie pozostałe blogi, proszę! Komentujcie, rozsyłajcie linka dalej, czytajcie! ♥ Do następnego, Claudia.
Boziuuuuu *0*
OdpowiedzUsuńJaki Justin jest kochanyyy *0*
Czzekam na nn!^^
Super <3 kocham kocham kocham <333
OdpowiedzUsuńJezu idealny *>* Nie no, nigdy nie przypuszczałabym, że Claudia się potnie. Przecież to była taka pozytywna osoba! Ale Wesley ją zniszczył. Niech mu Bieber spuści wpierdol albo coś.. no nwm, WYSILAJ SIĘ XD
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że to wszystko się dobrze skończy:(
A te dwie księżniczki powinny ogarnąć dupy i zrozumieć, że to też po części ich wina. No halo jak przyjaciółka ma problem to sie nie migdali po kątach z chodzącym seksem. Taaak, trudne do wykonania, no ale no!
Czekam na nn ♥
L x
No witam! Zapraszam na kolejny rozdział mojej historii ;)
Usuńhttp://make-me-heart-attack.blogspot.com/2015/06/sixteen-shouldnt-have-been-there.html
L x
O.jejku, ale sie dzieje...a ta koncowka *.* awww...tak romantycznie jeszcze ten bezdomny i jego slowa...bardzo podoba mi sie ten rozdzial i czekam z niecierpliwoscia na kolejny :* zycze weny <3
OdpowiedzUsuńAwww *.* jakie to piękne <3 Wspaniała historia. Świetnie piszesz :* Życzę weny I czekam na kolejny :*
OdpowiedzUsuńŚwietny!! Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału <3333 :>
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńCzekam na next ♡
Ile emocji! łoo czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńCoś cudownego ;** z niecierpliwością czekam na następny rozdział ;**
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKiedy nowy ??? :)
OdpowiedzUsuńW sumie już dziś, mam nadzieję. :)
Usuń