środa, 20 maja 2015

Chapter 12.


"Lubimy wracać w miejsca, gdzie spotkało nas coś dobrego, gdzie spotkaliśmy kogoś ważnego dla nas. Lubimy te powroty, bo stale mamy nadzieję, że ktoś lub coś jeszcze na nas czeka."
*muzyka w tle, kliknij na gif!* 

~***~
Wreszcie wraca Justin. Stęskniłam się jak diabli! Nie było go dwa miesiące. Na ten okres przeniósł się do Los Angeles, by móc rozwijać swoją karierę. Praca szła pełną parą. Mężczyzna przygotował już jeden album, który premierę będzie miał za tydzień. Na dodatek w między czasie dawał wiele darmowych koncertów, byleby zyskać jakikolwiek rozgłos. Udało się. Śledziłam go na internecie, a jego filmiki są jednymi z najpopularniejszych w serwisie YouTube. Mój kochany przyjaciel spełnia marzenia i jestem z tego cholernie dumna!
A ja? Hm.. Moje życie wygląda ciągle tak samo. Jeżdżę do klubu, Paul wstrzykuje mi jakieś gówno, po którym jest mi wszystko jedno i tak leci. Zamknęłam się w sobie. Nie rozmawiam z nikim, prócz Justinem. On również nie wie, co robię. Łatwiej było mi uciekać przed dziewczynami, kiedy przychodziły do klubu. Są za ładne, aby siedziały przy moim boku. Faceci pchali się do nich, ciągle wyciągając na parkiet. Problem z głowy!
-Claudia, mama dzwoni!- usłyszałam Andżelikę i w mgnieniu oka zeskoczyłam z łóżka. Kolejna osoba, którą nie odtrącam to ona. Zapewne dziewczyny zdążyły ją poinformować o moim "dziwnym" (jak one to określiły) zachowaniu. Złapałam telefon stacjonarny i wróciłam do pokoju, delikatnie zamykając za sobą drzwi. Po drugiej stronie słuchawki usłyszałam przyjemne westchnienie. Kobieta wiedziała już, że jestem przy telefonie. Dawno nie rozmawiałyśmy, przez co obie się stęskniłyśmy.
-Cześć mamuś!- rzuciłam radośnie i usiadłam na brzegu łóżka, wpatrując się w panoramę Brooklynu rozpływającą się przed oknem.
-Kochanie- przerwała na chwile, chcąc dobrze dobrać słowa. -martwimy się o ciebie.- kontynuowała już trochę przestraszona. Wstrzymałam oddech, próbując przygotować jakąś normalną wypowiedź. I kiedy byłam gotowa odpowiedzieć, mama mnie wyprzedziła. -I nie, nie chodzi mi tu o tęsknotę.- wyjęła mi to prosto z ust.
-Radzę sobie. Naprawdę. Wszystko jest w należytym porządku! Pracuję i cieszę się tym, że wreszcie jestem w miejscu, o którym marzyłam od dziecka.- pomijając fakt, że sprzedaję swoją dupę każdej nocy i jestem pod wpływem jakiś narkotyków, to tak. Wszystko jest w porządku.
-Na pewno?- kto, jak kto, ale dziecko nigdy nie potrafi oszukać własnego rodzica. Mama nie była z tych, którzy olewają problemy dorosłych pociech. Dziecko, to dziecko. Zawsze będzie się o nie martwić.
-Gwarantuję ci, mamuś. Prześlemy z dziewczynami kartki i parę zdjęć.- zmieniłam temat, bo wiedziałam, że tą strategią odciągnę ją od zadawania pytań na temat pracy. Wiedziała, gdzie pracuję, ale mogłaby snuć jakieś domysły. A nie daj Boże, mogłaby się domyślić...
-To wspaniały pomysł!- zawołała radośnie, a ja westchnęłam z ulgą słysząc, jak drastycznie zmienił jej się humor. -Może was odwiedzimy niebawem.- przygryzłam wargę próbując uspokoić swój głupiutki uśmiech.
-Drzwi zawsze otwarte, daj znać, przyjadę na lotnisko.
-Masz już samochód?- spytała od razu. Zaprzeczyłam i wyjaśniłam, jak wygląda życie tutaj i że nie tak łatwo jest zarobić na wszystko to, co się chce. Oszczędzam, to fakt, ale nadal nie starcza mi na auto, o którym marzę.
-Dziecko.. Kup coś, co jeździ bezpiecznie i jest sprawne, a nie jakieś cacko, które może cię zabić.- westchnęła, a ja wywróciłam oczami, kiedy usłyszałam komentarz z jej strony. Co, jak co, mamo, ale jeśli chodzi o moje marzenia, to je spełniam i nie zastępuję ich bardziej realnymi rzeczami.
-Wiem, co robię, spokojnie.- zachichotałam i chwilę jeszcze pogawędziłam o tym, co u nich. Dowiedziałam się, że Daniel- mój osiem lat młodszy brat zaczął się uczyć, babcia dogaduje się z dziadkiem i razem pielęgnują ogródek, który "zbudowali" kiedy wyjeżdżałam. Po około 20 minutach skończyłam rozmowę z mamą i położyłam się na łóżku. Nie obeszło się bez łez. Obie zaczęłyśmy mówić o tęsknocie, a mi zrobiło się jeszcze smutniej na wspomnienie beztroskiego życia, jakie prowadziłam mieszkając w Polsce. Cholera, to było życie...

~***~

Hala przylotów była przepełniona ludźmi, którzy czekali na swoich bliskich. Lot się opóźnił, dlatego mają drobne spóźnienie. Niecierpliwiłam się. Minęły dwa miesiące odkąd się z nim nie widziałam. Bałam się, że mógł zapomnieć o mnie albo co gorsza, nie chce już mnie widzieć. Samolot wylądował, a ja przeskakując z nogi na nogę wypatrywałam Biebera. Wreszcie usłyszałam kilka komentarzy padających wokół: 'To ten, co się ostatnio tak wybił? Widziałam go w TV', 'Patrz, to ten Justin Bieber, co za tydzień wypuszcza swoją pierwszą płytę. Chłopak już jest sławny.'.
Cholera, tyle osób go już spostrzegło, a ja nadal nie widziałam szatyna. Zaczęłam więc przedzierać się przez tłum i dostrzegłam, że rozdawał autografy. Kiedy jednak mnie dostrzegł rzucił kolejnym zdjęciem i długopisem i zaczął biec w moją stronę. Wreszcie utonęłam w jego ramionach i zacisnęłam oczy, próbując się nie rozpłakać. Dziewczyny, które oczekiwały podpisów i fotek musiały niestety chwilę poczekać. Trwaliśmy w uścisku przez dobre dziesięć minut nie mówiąc nic.
-Strasznie schudłaś.
-Dzięki, ja też tęskniłam!- rzuciłam ironicznie i spiorunowałam go wzrokiem, odsuwając się na odległość ramion.
-Jesteś zdrowa?- lustrował mnie od stóp do głów, naprawdę przejęty moim wyglądem. Cóż, wcześniej moim rozmiarem było 38, teraz jest nim 34. Schudłam, ale zawsze chciałam mieć taki rozmiar. Czuję się dobrze.
-Tak, jestem zdrowa, a teraz mnie przytul, bo naprawdę tęskniłam!- wyciągnęłam w jego stronę ręce, a on znowu mnie objął, tym razem delikatniej, jakby bał się, że mnie złamie.
-Ja też tęskniłem..- szepnął do ucha, gładząc mnie po włosach. -Ja też..- oparł głowę w zgięciu szyi. Denerwowały mnie spojrzenia i szepty dziewczyn stojących z boku. Wiedziałam, że Justin prawdopodobnie jest ich obiektem westchnień, bo jest przystojny, seksowny i utalentowany, ale to nie oznacza, że nie pozwolą mu się przywitać z przyjaciółką. Byłam tu pierwsza, najpierw ja!
Dopiero po dziesięciu minutach Justin poświęcił chwilę dla dziewczyn. Zrobił sobie z nimi zdjęcia, rozdał autografy i zamienił parę słów. Nastolatki usatysfakcjonowane jak nigdy odeszły, ciągle piszcząc i pokazując sobie nawzajem podarunki od Biebera.
-Dawno się to zaczęło?- wskazałam na tłum odchodzący od nas, a on wzruszył skromnie ramionami.
-Miesiąc już tak mam.- westchnął, pocierając się po karku. Przez naszą krótką znajomość zorientowałam się, że zawsze tak robi, kiedy jest zdenerwowany.
-Woah!- klepnęłam go w ramię i poczułam, że również pracował nad kondycją.
-No co?- zaśmiał się widząc mój wyraz twarzy. -Dziewczyny muszą mieć mokro, jak mnie zobaczą bez koszulki.- poruszał jednoznacznie brwiami, a ja zachichotałam kręcąc z dezaprobatą głową. Wsiedliśmy do auta Justina, którym posługiwałam się przez jego nieobecność. Bieber przyznał, że nie potrafiłby zostawić swojego oczka w głowie na pastwę losu, dlatego stwierdził, iż będę odpowiednią osobą, która może się nim zająć.
-Claudia..- wyrwał mnie z myśli i spojrzał prosto w oczy, zapinając pas.
-Huh?
-Jest jakiś problem, o którym chciałabyś pogadać?- wiedziałam, że ma szczere intencję. Jednak w głowie błąkało się setki myśli, które naprowadzały mnie na przypuszczenie, iż dziewczyny poinformowały go o moim dziwacznym zachowaniu i kazały ze mną porozmawiać.
-Co? Hah, niee. Wszystko w porządku.- wysiliłam się na najszczerszy uśmiech, na jaki mnie stać i również zapięłam swój pas. Justin odchrząknął tylko, poprawiając fryzurę i uruchomił silnik. Resztę drogi słuchałam o opowieściach Biebera. Poznał wielu wpływowych ludzi, spotykał w studiu różne sławy i miał możliwość porozmawiania z niektórymi z nich.
-Rozumiesz! BEYONCE! RIHANNA! W tym samym studiu! To jak wygrać bilet do raju.- przyznał zafascynowany wspomnieniami, patrząc z pięknym uśmiechem na twarzy przed siebie. Pozwoliłam sobie przyjrzeć mu się uważnie. Słuchałam wszystkiego, co mówił, ale jednak moje myśli kłębiły się wokół kolejnego tatuażu, który zrobił sobie za uchem.
-Cierpliwość?- przerwałam w pewnym momencie, po raz setny czytając napis wytatuowany w pionie. Przez chwilę nie odzywał się, bo prawdopodobnie nie zrozumiał o co mi chodzi, ale kiedy spostrzegł, w którą stronę się patrzę, rozbrzmiało głośne "aaaa" i momentalnie się uśmiechnął.
-Tak. Cierpliwość jest moim priorytetem.- usta wygięły się w górę, przez co sama się uśmiechnęłam. -Spójrz: wiele lat czekałem na tą chwilę. Ale się nie poddawałem i byłem cierpliwy. Daleko mnie ona doprowadziła.- kiedy wypowiedział te słowa wjechaliśmy na Manhattan. Pierwszy raz jedziemy do niego, więc uważnie przyglądałam się otoczeniu, próbując na wszelki wypadek zapamiętać trasę. Wreszcie chłopak stanął przed jednym z wieżowców i zgasił silnik.
-Jesteśmy.- uśmiechnął się energicznie w moją stronę, naprawdę podekscytowany tym, że wrócił do domu. Pomogłam mu z bagażem i razem weszliśmy do środka. Skierowaliśmy się do winy, a chłopak wcisnął "5". Drzwi się zasunęły, a my mknęliśmy na piąte piętro. Po pięciu minutach weszliśmy do mieszkania Justina, które było dość inspirująco wykonane. Wszystko w stonowanych kolorach powodowało u mnie spokój.
-Pięknie tu.- przyznałam, rozglądając się dookoła i przyglądając obrazom oraz fotografiom na ścianach. Wreszcie zawitaliśmy w ogromnym, szarym, zrobiony w większości z kamienia salonie. Justin nie wyglądał na biednego i rozumiem dlaczego dorabiał. Aby urządzić tak mieszkanie trzeba naprawdę dużo pieniędzy.
-Rozgość się.- rzucił walizki przy sofie i zdjął czapkę z głowy. -Chcesz coś do picia?- przewiesił okulary przeciwsłoneczne przez koszulkę i zerknął w moją stronę.
-Ehem. Wodę poproszę.- uśmiechnęłam się słabo w jego stronę, bo wiedziałam, co zaraz powie.
-No taaa, przecież cola ma tyle kalorii, że przez miesiąc potem nic nie zjesz.- wywrócił poirytowany oczami i mimo wszystko wlał wodę do szklanki i mi ją podał. -Dzisiaj wolne?- przytaknęłam, upijając łyk, aby susza z moich ust zniknęła. Justin usiadł blisko mnie i popijając piwo spojrzał przed siebie. -Kurwa, nawet nie wiesz, jak bardzo tęskniłem za Tobą i za Nowym Jorkiem.- odstawił butelkę na blat szklanego stolika i spojrzał pewnie w moją stronę. -Chodź tu.- poklepał kolana a ja uniosłam zaskoczona brew.
-Bieber, dobrze się czujesz?- zaśmiałam się, dalej patrząc na niego jak na kretyna. -I co jeszcze?
-No choodź, patyczaku! Stęskniłem się!- złapał mnie w talii i siłą usadził na kolanach. Zachichotałam, kiedy nagle poczułam, że uścisk się nasila, a chłopak mocno wtula się w moje plecy. Westchnęłam cicho, łapiąc jego dłonie i również ściskając.
-Też tęskniłam, ale nie podoba mi się to, że przytulasz się do moich pleców!- zeskoczyłam z kolan, kiedy poczułam lżejszy uścisk. Wywróciłam oczami na widok smutnej twarzy Justina i wyciągnęłam nogi na jego uda. Nie wiem, ile tak siedzieliśmy, ale ciągle chciałam słuchać szatyna o jego podbojach w LA. Wreszcie postanowił podzielić się ze mną zdjęciami, które zrobił, kiedy był w Hollywood. Patrzyłam na jego radosną twarzyczkę z uśmiechem na swojej twarzy. Każda fotografia miała swoją przygodę, która warta była wysłuchania. Śmiałam się, kiedy wspomniał o tym, że ugrzęźli w błocie, kiedy zwiedzali miasto i musieli wypychać je na wierzch, aż sami wpadli w nie i byli cali brudni.
-Zabiorę cię kiedyś na plażę w LA. Są niesamowite i dosłownie takie, jak w filmach.- westchnął, wskazując palcem na piękny, złoty piasek tuż pod jego bosymi stopami. -Obiecuję.- powiedział cicho i znów zaczął skakać po następnych zdjęciach.

~***~

-Cieszę się, że wróciłeś, ale muszę już spadać do domu. Dziewczyny będą się martwić.- najlepsza wymówka, jaka wypłynęła z moich ust. Wstałam z kanapy, a Justin w ostatniej chwili złapał mnie za rękę.
-Cóż, wydaje mi się- przerwał, spoglądając za mnie -że nie będą miały nic przeciwko.- zaśmiał się, kiedy ja podążyłam za nim wzrokiem i zobaczyłam przyjaciółki z plecakami i towarzyszami. No pięknie! Piżama party?!
-Hahaha żartujesz sobie?- spojrzałam z niedowierzaniem w stronę chłopaka, który tylko wzruszył ramionami.
-Przynajmniej możemy się porządnie napić.- wzruszył przepraszająco ramionami i odebrał od Alex plecak, gdzie prawdopodobnie były moje rzeczy. Nie myliłam się. Od razu Justin wręczył mi go, a ja uniosłam zaskoczona brew, przygryzając wargę, aby nie powiedzieć zbyt dużo. Uduszę je...
Chociaż na chwilę zapomniałam o tym gównie, za co dziękuję Justinowi. Znowu to zrobił. Wrócił, a moje życie przez chwilę było normalne. Oczywiście, że myślałam o dniu następnym i o kolejnych klientach, ale nie zwracałam uwagi na to właśnie teraz. Byłam szczęśliwa. Wrócił...
___
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Witam misie! ♥ Oto przybywam do Was z nowym rozdziałem, bez sprawdzania, na szybkiego, bo się śpieszę! Odpowiadajcie w ankietach, komentujcie, bo mi na tym strasznie zależy i polecajcie bloga dalej, jesli naprawdę go lubicie. Czekam na komy, pamiętajcie, że je czytam! Buziaki, Claudia ♥

CZYTASZ=KOMENTUJESZ

9 komentarzy:

  1. Świetny rozdział ;)
    Czekam na next ♡

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo mega <3 ciesze sie ze Justin robi kariere..czekam na NN <3:*

    OdpowiedzUsuń
  3. Jeejku, uwielbiam twoje ff! <3
    Masz wielki talent dziewczyno !
    Czekam na next *-*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aww *.* Świetne! Jesteś super ! Życzę weny i czekam na kolejny :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Zaje*iście piszesz , poprostu cudo , chociaż jestem zmartwiona , teraz trzeba przeżyć kolejnych parę dni oczekując rozdziału , także życzę weny i do następnego :-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Na początk chciałam cie bardzo przeprosić za to, że nie komentowałam wcześniej, ale...Jakoś nigdy nie miałam słów by wtrazić swoją opinię o rozdziale, a też nie chciałam pisać byle czego w komentarzu :D
    Mam nadzieję, że wybaczysz :*
    Rozdział jest...Ugh, nienawidzę tego, że gdy trzeba, nie mogę go w żaden sposób określić :( Jest kjfnbkiosnbiusbnhisdu *.* Cudny niesamowity, idealny :D Kocham to opowiadanie :*

    Korzystając z okazji, chciałabym Cię zaprosić na mojego bloga:

    http://calling-for-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Brak słów! Wspaniale piszesz zapraszam na kontynuacje mojego bloga! zostawisz komentarz? A tak po za tym super ♥ ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Mega genialny <3!

    OdpowiedzUsuń