poniedziałek, 30 marca 2015

Chapter 2.

"Błędy są niczym prostytutki. W końcu i tak musisz za nie zapłacić. A w zamian dostajesz towar nazywany doświadczeniem."
~***~
Dziewczyny już były w pracy, a ja dziś miałam kolejną rozmowę. Tym razem byłam w jakiejś nowej redakcji, którą dopiero założono. Dobrze się zapowiadała, a praca aż wrzało. Jednak znów odprawili mnie z kwitkiem. "Zadzwonimy do pani." uśmiech kobiety nie schodził z jej idealnie natapetowanej twarzy. Nie, nie zadzwonicie.
Ubrałam więc wygodne jeansy, białe conversy, tego samego koloru top i szarą bluzę. Postanowiłam się rozejrzeć po okolicy.
ALEXA'S POV
Szłam w kierunku ogromnego budynku. Nie wiedziałam, co mnie czeka za tymi drzwiami, mogłam spodziewać się wszystkiego. Niosłam już gotowe szkice budynków mieszkalnych, gdyby któryś z dyrektorów zechciał je ocenić. Widząc sterylny biurowiec przełknęłam ślinę, poprawiłam ołówkową, dobrze dopasowaną spódnicę i koszulę. Gramoląc ze sobą dużą teczkę z rysunkami weszłam do środka i od razu zostałam przywitana przez pracowników.
-Szef ma teraz spotkanie z jednym z przedsiębiorców. Dostaliśmy projekt, który będzie wymagał wyjechania za granicę. Chcą współpracować z rodziną Somerhalder, nie wiem, czy kojarzysz?- powiedziała mojego wzrostu brunetka, która pracuje tu już od dłuższego czasu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Zaprzeczyłam ruchem głowy i wyciągnęłam rękę w jej stronę.
-Miło mi również, jestem Ola, ale mów mi Alex.- uśmiechnęłam się słabo trochę przytłoczona informacjami.
-Zapomniałam się przedstawić, gdzie moja głowa. Cortney.- i uścisnęła ją. -Więc dziś jest twój pierwszy dzień?- kontynuowała, kiedy zmierzałyśmy do windy. Patrząc na dziewczynę przytaknęłam, i kiedy usłyszałam sygnał otwierającej się windy, zaczęłam iść w jej kierunku, kiedy nagle na kogoś wpadłam.
-Przepraszam najmocniej, ale ze mnie gapa.- szepnęłam, zbierając z podłogi porozrzucane przeze mnie papiery. -Już to pozbieram. Przepraszam jeszcze raz.
-Spokojnie.- usłyszałam łagodny, męski głos. -Nic się nie dzieje, młoda damo.- nachylił się przy mnie i pomagał zbierać dokumenty. Kątem oka zerknęłam na nieznajomego i aż zaczerpnęłam powietrza. Miał na sobie elegancki garnitur, krawat i piękne, błękitne jak niebo oczy. Włosy kontrastowały zaś z soczewkami i idealnie tym samym współgrały ze sobą. Lekki zarost dodawał mu lat, ale i tak był młody. Za młody jak na takiego biznesmena.
-Jeszcze raz przepraszam.- podałam papiery i uniosłam się z ziemi, poprawiając spódnicę i chwytając teczkę ze szkicami.
-Nie przepraszaj już. Nic się przecież nie stało, za to ty niesamowicie się zestresowałaś.- zaśmiał się, kiedy podnieśliśmy swoje spojrzenia na siebie. -Jestem Ian, Ian Somerhalder, a ty?- o mój Boże. To ten, o którym mówiła mi Cortney? Jeśli tak, to... Kocham tą pracę!
-Nowa, jestem tutaj nowa.- rzuciłam szybko i ujęłam jego rękę. Spojrzałam na zegarek na nadgarstku. -I spóźniona..- przerwałam, przygryzając wargę. -I to mocno...- kontynuując ominęłam go. -Miło było pana..
-Ian jestem.- przerwał z szarmanckim uśmiechem.
-ciebie poznać.- poprawiłam się, a winda w tej chwili się zasunęła. Oddychałam nierówno i patrzyłam na swoje wypieki, które widać w lustrach.
-Pierwsze koty za płoty.- zaśmiała się towarzyszka i sama poprawiła dekolt. Dopiero dziś poznałam swojego szefa. Na rozmowie o pracy przyjmowała mnie jakaś starsza pani, która nie za dużo wiedziała o architekturze, rysunku i pomiarach, ale pomagała tutaj jak tylko mogła. Kiedy wjechaliśmy na dwudzieste piętro, drzwi się otworzyły. Moim oczom ukazał się duży, biały hall, gdzie na środku mieściła się recepcja. Tam trzy kobiety odbierały telefony i wykonywały papierkową robotę. Brunetka jednak prowadziła dalej, aż stanęłyśmy przed dużymi, brązowymi drzwiami.
-To tutaj. Uważaj na wszystko, co mówisz, bądź oryginalna, zaszokuj go, a już na starcie będziesz miała dobrą posadę.- doradziła i przytuliła mnie na pocieszenie. -No, to spadaj!- zachichotała i sama zniknęła w drzwiach windy. Westchnęłam więc i starając się skoncentrować na radach dziewczyny ruszyłam na rozmowę. Ciężko jednak się skupić, kiedy w wyobraźni odtwarzał się widok tak pięknego mężczyzny z niesamowitym spojrzeniem i jeszcze lepszym uśmiechem.

CLAUDIA'S POV
Po powrocie z miasta rozpakowałam zakupy i zaczęłam przygotowywać obiad. Sushi to nie była moja mocna strona, ale będąc tutaj postanowiłam nauczyć się wszystkiego. Po godzinie posiłek był gotowy, a dochodziła piętnasta. Zostawiłam więc dania gotowe do spożycia na wyspie kuchennej i postanowiłam pojechać do klubu, w którym byłam wczoraj. Pomyślałam, że skoro nie mam nigdzie indziej pracy, to może tam mnie zatrudnią? Poprawiłam swój wygląd i związałam włosy w kucyka. Gotowa wyszłam z mieszkania, zamykając je i ruszyłam w pogoni za Manhattan Club. Po piętnastu minutach jazdy taksówką wreszcie zjawiłam się na miejscu. Stanęłam przed naprawdę ogromnym budynkiem i westchnęłam. Za dnia wygląda trochę jak klub nocny. Wzruszyłam jednak ramionami, całkowicie nie rozumiejąc tego, jak lokal może mieć taką wizytówkę, jeśli w nocy odbywają się tam normalne imprezy? Wchodząc do środka słyszałam już głos Justina. Może się przesłyszałam? Nie. To na pewno był jego głos. Zwolniłam więc i wychyliłam się zza rogu. Siedział przy scenie i brzdąkał na gitarze, ucząc się nowego tekstu. Zakradłam się więc koło niego i zasłoniłam mu oczy. Przerwał grę wystraszony i złapał mnie za ręce.
-Jakaś fanka? Błagam, wieczorem jest występ, więc będziesz mogła porozmawiać, teraz pozwól pracować.- mruknął, ale kiedy zobaczył mnie, na jego twarzy namalował się szczery uśmiech. -Cóż, dla tej fanki mogę zrobić wyjątek.
-Nie jestem twoją fanką.- powiedziałam stanowczo, chwytając krzesło, które stało obok. Odwróciłam je oparciem w jego stronę i w rozkroku siadłam. -Nie przeszkadzaj sobie. Posłucham.- wzruszyłam ramionami. Miał ciemne blond włosy. Wyglądał tak seksownie w opiętym, czarnym t-shircie, który ukazywał każdy jego mięsień, że miałam ochotę na niego patrzeć przez cały ten czas.
-Czego tu szukasz?- spytał, kiedy odłożył gitarę na stojak.
-Szczęścia?- zaśmiałam się i również wstałam na równe nogi. -A tak poważnie, to pracy.- wzruszyłam ramionami. -Mógłbyś zawołać szefa?
-Nie ma go.- powiedział, idąc w stronę baru. Ruszyłam więc za nim i zajęłam miejsce przy ladzie.
-A kiedy będzie?
-Nie wiem.- odpowiedział chłodno, a po plecach przebiegł zimny dreszcz.
-Proszę, to dla mnie ważne.- złożyłam ręce jak do pacierza, próbując go w ten sposób namówić. -Błagam! Dopiero co się tu przeprowadziłam i nie mogę sobie znaleźć pracy!
-Dlaczego tutaj? Przecież jest multum innych lokali, które poszukują pracowników.
-Oh, doprawdy? Połowa z nich odprawiła mnie z kwitkiem mówiąc "zadzwonimy do pani".- wywróciłam oczami zirytowana jego zachowaniem. -Wołaj szefa.- machnęłam ręką, aby go pogonić.
-Nie ma go, mówiłem.
-To kiedy będzie?- byłam nieugięta i żeby podkreślić swoje stanowisko wstałam na proste nogi.
-Pewnie wieczorem. Będziesz?
-Pewnie tak.- wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się znacząco. -To do wieczora, grajku.
-Do wieczora, piękna.- ostatnie słowo, które wypłynęło z jego ust krążyło po moich uszach. Boski, zniewalający, przystojny, słodki mężczyzna z duszą muzyka nazwał mnie piękną. Z wypiekami na twarzy opuściłam lokal i wróciłam do domu. Może w końcu dostanę tą pracę i na spokojnie będę mogła szaleć z dziewczynami bez obaw o pieniądze?

~***~

W umówionym przez Justina miejscu stałam i wyczekiwałam go z szefem lokalu.Kolejny wieczór, kiedy to dziewczyny przyszly popatrzeć na pięknego mężczyznę grającego na gitarze z głosem anioła.
-O, jesteś.- zawołał naprawdę zaskoczony Justin. Szedł ramię w ramię z niewiele starszym facetem ode mnie. Miał zielone oczy, czekoladowe włosy i naklejony uśmiech na twarzy. Przełknęłam wolno ślinę czując jego palące spojrzenie na mojej sylwetce. -To Paul. Właściciel lokalu.- wskazał na swojego towarzysza i zacisnął usta w jedną linię.
-Jesteś bardzo ładną kobietą. Takich tu potrzebujemy.- powiedział ochrypniętym głosem, przejeżdżając kciukiem po policzku. Wzdrygnęłam pod jego dotykiem.
-Proszę, przemyśl to...- wtrącił się Justin, ciągnąc za końcówki włosów. Zaraz jednak Paul zmierzył go wzrokiem.
-Nie słuchaj go. Ta praca na pewno cię poratuje. Słyszałem, że jesteś tu nowa?- widząc moje zaskoczenie kontynuował. -Plotki szybko się rozchodzą, mała.- dodal, a ja przełykam głośno ślinę.  -Jutro ostatecznie dasz mi odpowiedź, impreza rozpoczyna się o ósmej. Około ósmej trzydzieści wypatruj mnie w tamtej loży.- wskazał palcem na miejsce odgrodzone od innych. Przytaknęłam grzecznie głową, a on się oddalił. Spojrzenie skierowałam na Justina.
-Coś nie tak?- spytałam, kiedy zaczął drapać się po karku. -Stało się coś?- ponowiłam, nie słysząc odpowiedzi.
-Nie, nie. Po prostu zrób to dla swojego dobra i trzymaj się od tego klubu jak najdalej. Najlepiej trzymaj się z dala od takich miejsc. Znajdź coś porządnego.- zaczął kierować się w stronę wejścia dla służby. Bez skrupułów otworzyłam również drzwi i rozglądając się dookoła weszłam głębiej. Grajek wchodził po jakiś schodach, zabierając po drodze paczkę papierosów.
-Justin zaczekaj.- poprosiłam, ale on nawet nie drgnął. Kiedy otworzył kolejne drzwi, znaleźliśmy się na dachu budynku. Było już ciemno. Auta nadal krążyły po ulicach, w tle słychać było klaksony, a pod nami dudniła muzyka. Mężczyzna oparł się o barierkę i odpalił papierosa. Zaciągnął się dymem i wolno zaczął go wypuszczać.
-Dlaczego mam się trzymać z dala?- stanęłam obok i wpatrywałam się w jego piękny profil. Idealnie prosty nos, wyrzeźbione usta i brwi, które były zmarszczone od myśli. Był naprawdę przystojny...
-Po prostu. To będzie dla ciebie dobre.- bardzo dużo tym wyjaśnił. Zdenerwowana wzięłam z jego paczki papierosa i go odpaliłam. Czekoladowooki spojrzał zaskoczony w moją stronę.
-No co? Jestem wkurzona.- wysyczałam przez usta i zaciągnęłam się dymem, który wolno rozprzestrzeniał się po płucach.
-Jeśli zaczniesz tutaj pracę, to łatwo się z niej nie wydostaniesz. Wiem, co mówię.- patrzył przed siebie i kończąc palić, wyrzucił kiepa za barierkę. -Jesteś za dobrą osobą, aby tu pracować.- przejechał po mnie wzrokiem i zatrzymał go na oczach. Również patrzyłam na niego i czułam, jak zaczynam się czerwienić.
-Skąd ta pewność, że jestem taka dobra?- zachichotałam i odrzucam włosy do tyłu.
-Znam ludzi.- wzruszył ramionami i poszedł w stronę drzwi wejściowych. -Proszę, obiecaj mi, że to przemyślisz.- odwrócił się nagle i znów wiercił mi dziurę w głowie. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, zacisnął usta w cienką linię. -Obiecaj, proszę.
-Obiecuję, dobra!- westchnęłam, wyrzucając ręce w górę.

~***~

Impreza jak zwykle była udana. W dobrym towarzystwie, przy odpowiedniej muzyce i kroplami alkoholu życie nabierało barw. Tak było i tego wieczoru. Nie zabrakło drinków, wódki i piw. Procenty lały się litrami, a nam ciągle było mało. Dziewczyny oblewały swoje pierwsze dni w pracy, ja zaś świętowałam znalezienie jej. Może i nadal się nad nią zastanawiałam, ale to nie zmieniało faktu, że potrzebuję pieniędzy. Jutro do południa porozglądam się jeszcze za inną pracą. Może uda mi się znaleźć coś innego? Zastanawiało mnie jedno: dlaczego Justinowi tak bardzo zależało na tym, żebym tu nie pracowała? W końcu, on mnie nie zna...
-Już wychodzisz?- spytał, kiedy zaczęłam ubierać żakiet. Tak samo, jak poprzedniej nocy dawał koncertu i dopiero co zszedł ze sceny.
-Dziewczyny się już zbierają..- wskazałam na koleżanki. Postanowiłam je przedstawić.
-Angelika, mów Andżela.-niska, opalona szatynka wymieniła spojrzenie i uścisk z grajkiem.
-A to Ola, ale mów jej Alex.- pokazałam na mojego wzrostu blondynkę z niebieskimi oczami. Czynność się powtórzyła, a kiedy karmelowooki stanął obok mnie, pokazałam na jego posturę.
-A to..
-Wiemy.- odezwały się równocześnie i cicho zaśmiały. -Wracamy?- spytała Andżela, patrząc na chłopaka obok. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść w ich stronę.
-Dziś ją porywam.- chwytając mnie za rękę, obrócił energicznie w swoją stronę, że wylądowałam w jego ramionach. -Spokojnie, odstawię ją do domu w jednym kawałku.- zaśmiał się i rozluźnił uścisk.
-Tylko się zabezpieczajcie!- wykrzyczała Ola i wyszły. Wywróciłam poirytowana oczami i spojrzałam na grajka. Polubiłam tą ksywkę. Będę go tak nazywać.
-Zostaliśmy sami! Teraz nie dam ci żyć i zacznę opowiadać, jaki to seksowny jest Robert Pattison.- zatrzepotałam rzęsami, a mój głos był kilka tonów wyższy, niż zazwyczaj. Justin zaczął się śmiać i kiwał rozbawiony głową. Chwytając mnie za rękę (znowu) prowadził w stronę parkietu. Zaczęliśmy razem tańczyć i wygłupiać, jakbyśmy znali się już parę pięknych lat. Zabawa trwała, a ja zapominając o bożym świecie oddałam się muzyce, tańcząc jak tylko potrafię.
Około trzeciej w nocy wyszliśmy z lokalu. Założyłam żakiet i rozejrzałam się za jakąś taksówką. Niestety, pierwszy raz widzę tak opustoszałe ulice Nowego Jorku. Wiecznie zatłoczone miasto wydawać by się mogło, że nigdy nie śpi. A jednak. Trzecia nad ranem i bardzo mało ludzi błąkających się po Manhattanie.
-Daleko stąd mieszkasz?- spytał, kiedy poprawiałam kołnierzyk.
-Na Brooklynie.
-Chodź.- pokierował nas jakąś ciemną uliczką obok budynku.  Uniosłam lekko wystraszona brew i odetchnęłam z ulgą, kiedy dostrzegłam parking. Chłopak wyjął klucze z kieszeni i otworzył starego mustanga. -Może nie jest to jakieś drogie porshe z tego rocznika, ale grunt, że jeździ.- wzruszył ramionami. Przyjrzałam się antykowi i byłam pod głębokim wrażeniem.
-Trochę jak z "Szybcy i wściekli".- przyznałam, zajmując miejsce w aucie. Justin obszedł samochód i usiadł obok. Odpalił silnik, a on głośno rycząc dał znak, że jest gotowy do jazdy.
-Rocznik '73.- rzucił, wyjeżdżając na drogę.
-Chwila.. Piłeś?- spytałam, kiedy dopiero teraz uświadamiam sobie, że przed momentem wyszliśmy z imprezy.
-Nie. Jeśli jeżdżę, to nie piję. Mam taką zasadę.- wzruszył ramionami i wyjął z kieszeni skórzanej kurtki telefon. -Zapisz mi swój numer.- nakazał. Uniosłam brew, ciągle przyglądając się profilowi chłopaka. -No co?- zaśmiał się w pewnej chwili.
-Nic, nic!- zawołałam i wklepałam numer. Przejeżdżaliśmy przez piękny Most Brooklyński i zaczynaliśmy gonić świt. Na przeciwko nas słońce już wychodziło zza horyzontu, witając nas ciepłym promieniem. Jeden z najpiękniejszych widoków, jakie w życiu widziałam.
___
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Witam, witam! Pojawiła się ankieta po prawej stronie bloga. Odpowiadajcie na nią, proszę! Możecie również czytać Dangerous na Wattpad! Polecam tą aplikację z całego serca. Wczoraj nie miałam internetu, dobrze, że odświeżałam bibliotekę, bo przeczytałam  kolejne 3 opowiadania! Świetna aplikacja, serio. :) Komentujcie proszę, mówcie, co sądzicie, itd. Podawajcie swoje twittery, żebym mogła Was informować o nowych rozdziałach. xx Claudia ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

3 komentarze:

  1. Gdy komentowałam poprzedni rozdział, to nie widziałam, że dodałaś ten, haha. Fajnie się zapowiada i nie mogę się doczekać dalszej akcji! Justin jest taki.. słodki, a zarazem seksowny w tym fanfiction, aw :D Podoba mi się to, że trochę w tym rozdziale było perspektywy Alex, bo zazwyczaj czyta się perspektywę jedynie głównej boharerki. :)
    Czekam na kolejne rozdziały i zapraszam do siebie! :D
    http://my-own-medieval-girl.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobry rozdział! Jak zwykle się nie zawiodłam! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Juz lubie to ff ! Podoba mi sie <3

    OdpowiedzUsuń