poniedziałek, 30 marca 2015

Chapter 2.

"Błędy są niczym prostytutki. W końcu i tak musisz za nie zapłacić. A w zamian dostajesz towar nazywany doświadczeniem."
~***~
Dziewczyny już były w pracy, a ja dziś miałam kolejną rozmowę. Tym razem byłam w jakiejś nowej redakcji, którą dopiero założono. Dobrze się zapowiadała, a praca aż wrzało. Jednak znów odprawili mnie z kwitkiem. "Zadzwonimy do pani." uśmiech kobiety nie schodził z jej idealnie natapetowanej twarzy. Nie, nie zadzwonicie.
Ubrałam więc wygodne jeansy, białe conversy, tego samego koloru top i szarą bluzę. Postanowiłam się rozejrzeć po okolicy.
ALEXA'S POV
Szłam w kierunku ogromnego budynku. Nie wiedziałam, co mnie czeka za tymi drzwiami, mogłam spodziewać się wszystkiego. Niosłam już gotowe szkice budynków mieszkalnych, gdyby któryś z dyrektorów zechciał je ocenić. Widząc sterylny biurowiec przełknęłam ślinę, poprawiłam ołówkową, dobrze dopasowaną spódnicę i koszulę. Gramoląc ze sobą dużą teczkę z rysunkami weszłam do środka i od razu zostałam przywitana przez pracowników.
-Szef ma teraz spotkanie z jednym z przedsiębiorców. Dostaliśmy projekt, który będzie wymagał wyjechania za granicę. Chcą współpracować z rodziną Somerhalder, nie wiem, czy kojarzysz?- powiedziała mojego wzrostu brunetka, która pracuje tu już od dłuższego czasu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Zaprzeczyłam ruchem głowy i wyciągnęłam rękę w jej stronę.
-Miło mi również, jestem Ola, ale mów mi Alex.- uśmiechnęłam się słabo trochę przytłoczona informacjami.
-Zapomniałam się przedstawić, gdzie moja głowa. Cortney.- i uścisnęła ją. -Więc dziś jest twój pierwszy dzień?- kontynuowała, kiedy zmierzałyśmy do windy. Patrząc na dziewczynę przytaknęłam, i kiedy usłyszałam sygnał otwierającej się windy, zaczęłam iść w jej kierunku, kiedy nagle na kogoś wpadłam.
-Przepraszam najmocniej, ale ze mnie gapa.- szepnęłam, zbierając z podłogi porozrzucane przeze mnie papiery. -Już to pozbieram. Przepraszam jeszcze raz.
-Spokojnie.- usłyszałam łagodny, męski głos. -Nic się nie dzieje, młoda damo.- nachylił się przy mnie i pomagał zbierać dokumenty. Kątem oka zerknęłam na nieznajomego i aż zaczerpnęłam powietrza. Miał na sobie elegancki garnitur, krawat i piękne, błękitne jak niebo oczy. Włosy kontrastowały zaś z soczewkami i idealnie tym samym współgrały ze sobą. Lekki zarost dodawał mu lat, ale i tak był młody. Za młody jak na takiego biznesmena.
-Jeszcze raz przepraszam.- podałam papiery i uniosłam się z ziemi, poprawiając spódnicę i chwytając teczkę ze szkicami.
-Nie przepraszaj już. Nic się przecież nie stało, za to ty niesamowicie się zestresowałaś.- zaśmiał się, kiedy podnieśliśmy swoje spojrzenia na siebie. -Jestem Ian, Ian Somerhalder, a ty?- o mój Boże. To ten, o którym mówiła mi Cortney? Jeśli tak, to... Kocham tą pracę!
-Nowa, jestem tutaj nowa.- rzuciłam szybko i ujęłam jego rękę. Spojrzałam na zegarek na nadgarstku. -I spóźniona..- przerwałam, przygryzając wargę. -I to mocno...- kontynuując ominęłam go. -Miło było pana..
-Ian jestem.- przerwał z szarmanckim uśmiechem.
-ciebie poznać.- poprawiłam się, a winda w tej chwili się zasunęła. Oddychałam nierówno i patrzyłam na swoje wypieki, które widać w lustrach.
-Pierwsze koty za płoty.- zaśmiała się towarzyszka i sama poprawiła dekolt. Dopiero dziś poznałam swojego szefa. Na rozmowie o pracy przyjmowała mnie jakaś starsza pani, która nie za dużo wiedziała o architekturze, rysunku i pomiarach, ale pomagała tutaj jak tylko mogła. Kiedy wjechaliśmy na dwudzieste piętro, drzwi się otworzyły. Moim oczom ukazał się duży, biały hall, gdzie na środku mieściła się recepcja. Tam trzy kobiety odbierały telefony i wykonywały papierkową robotę. Brunetka jednak prowadziła dalej, aż stanęłyśmy przed dużymi, brązowymi drzwiami.
-To tutaj. Uważaj na wszystko, co mówisz, bądź oryginalna, zaszokuj go, a już na starcie będziesz miała dobrą posadę.- doradziła i przytuliła mnie na pocieszenie. -No, to spadaj!- zachichotała i sama zniknęła w drzwiach windy. Westchnęłam więc i starając się skoncentrować na radach dziewczyny ruszyłam na rozmowę. Ciężko jednak się skupić, kiedy w wyobraźni odtwarzał się widok tak pięknego mężczyzny z niesamowitym spojrzeniem i jeszcze lepszym uśmiechem.

CLAUDIA'S POV
Po powrocie z miasta rozpakowałam zakupy i zaczęłam przygotowywać obiad. Sushi to nie była moja mocna strona, ale będąc tutaj postanowiłam nauczyć się wszystkiego. Po godzinie posiłek był gotowy, a dochodziła piętnasta. Zostawiłam więc dania gotowe do spożycia na wyspie kuchennej i postanowiłam pojechać do klubu, w którym byłam wczoraj. Pomyślałam, że skoro nie mam nigdzie indziej pracy, to może tam mnie zatrudnią? Poprawiłam swój wygląd i związałam włosy w kucyka. Gotowa wyszłam z mieszkania, zamykając je i ruszyłam w pogoni za Manhattan Club. Po piętnastu minutach jazdy taksówką wreszcie zjawiłam się na miejscu. Stanęłam przed naprawdę ogromnym budynkiem i westchnęłam. Za dnia wygląda trochę jak klub nocny. Wzruszyłam jednak ramionami, całkowicie nie rozumiejąc tego, jak lokal może mieć taką wizytówkę, jeśli w nocy odbywają się tam normalne imprezy? Wchodząc do środka słyszałam już głos Justina. Może się przesłyszałam? Nie. To na pewno był jego głos. Zwolniłam więc i wychyliłam się zza rogu. Siedział przy scenie i brzdąkał na gitarze, ucząc się nowego tekstu. Zakradłam się więc koło niego i zasłoniłam mu oczy. Przerwał grę wystraszony i złapał mnie za ręce.
-Jakaś fanka? Błagam, wieczorem jest występ, więc będziesz mogła porozmawiać, teraz pozwól pracować.- mruknął, ale kiedy zobaczył mnie, na jego twarzy namalował się szczery uśmiech. -Cóż, dla tej fanki mogę zrobić wyjątek.
-Nie jestem twoją fanką.- powiedziałam stanowczo, chwytając krzesło, które stało obok. Odwróciłam je oparciem w jego stronę i w rozkroku siadłam. -Nie przeszkadzaj sobie. Posłucham.- wzruszyłam ramionami. Miał ciemne blond włosy. Wyglądał tak seksownie w opiętym, czarnym t-shircie, który ukazywał każdy jego mięsień, że miałam ochotę na niego patrzeć przez cały ten czas.
-Czego tu szukasz?- spytał, kiedy odłożył gitarę na stojak.
-Szczęścia?- zaśmiałam się i również wstałam na równe nogi. -A tak poważnie, to pracy.- wzruszyłam ramionami. -Mógłbyś zawołać szefa?
-Nie ma go.- powiedział, idąc w stronę baru. Ruszyłam więc za nim i zajęłam miejsce przy ladzie.
-A kiedy będzie?
-Nie wiem.- odpowiedział chłodno, a po plecach przebiegł zimny dreszcz.
-Proszę, to dla mnie ważne.- złożyłam ręce jak do pacierza, próbując go w ten sposób namówić. -Błagam! Dopiero co się tu przeprowadziłam i nie mogę sobie znaleźć pracy!
-Dlaczego tutaj? Przecież jest multum innych lokali, które poszukują pracowników.
-Oh, doprawdy? Połowa z nich odprawiła mnie z kwitkiem mówiąc "zadzwonimy do pani".- wywróciłam oczami zirytowana jego zachowaniem. -Wołaj szefa.- machnęłam ręką, aby go pogonić.
-Nie ma go, mówiłem.
-To kiedy będzie?- byłam nieugięta i żeby podkreślić swoje stanowisko wstałam na proste nogi.
-Pewnie wieczorem. Będziesz?
-Pewnie tak.- wzruszyłam ramionami i uśmiechnęłam się znacząco. -To do wieczora, grajku.
-Do wieczora, piękna.- ostatnie słowo, które wypłynęło z jego ust krążyło po moich uszach. Boski, zniewalający, przystojny, słodki mężczyzna z duszą muzyka nazwał mnie piękną. Z wypiekami na twarzy opuściłam lokal i wróciłam do domu. Może w końcu dostanę tą pracę i na spokojnie będę mogła szaleć z dziewczynami bez obaw o pieniądze?

~***~

W umówionym przez Justina miejscu stałam i wyczekiwałam go z szefem lokalu.Kolejny wieczór, kiedy to dziewczyny przyszly popatrzeć na pięknego mężczyznę grającego na gitarze z głosem anioła.
-O, jesteś.- zawołał naprawdę zaskoczony Justin. Szedł ramię w ramię z niewiele starszym facetem ode mnie. Miał zielone oczy, czekoladowe włosy i naklejony uśmiech na twarzy. Przełknęłam wolno ślinę czując jego palące spojrzenie na mojej sylwetce. -To Paul. Właściciel lokalu.- wskazał na swojego towarzysza i zacisnął usta w jedną linię.
-Jesteś bardzo ładną kobietą. Takich tu potrzebujemy.- powiedział ochrypniętym głosem, przejeżdżając kciukiem po policzku. Wzdrygnęłam pod jego dotykiem.
-Proszę, przemyśl to...- wtrącił się Justin, ciągnąc za końcówki włosów. Zaraz jednak Paul zmierzył go wzrokiem.
-Nie słuchaj go. Ta praca na pewno cię poratuje. Słyszałem, że jesteś tu nowa?- widząc moje zaskoczenie kontynuował. -Plotki szybko się rozchodzą, mała.- dodal, a ja przełykam głośno ślinę.  -Jutro ostatecznie dasz mi odpowiedź, impreza rozpoczyna się o ósmej. Około ósmej trzydzieści wypatruj mnie w tamtej loży.- wskazał palcem na miejsce odgrodzone od innych. Przytaknęłam grzecznie głową, a on się oddalił. Spojrzenie skierowałam na Justina.
-Coś nie tak?- spytałam, kiedy zaczął drapać się po karku. -Stało się coś?- ponowiłam, nie słysząc odpowiedzi.
-Nie, nie. Po prostu zrób to dla swojego dobra i trzymaj się od tego klubu jak najdalej. Najlepiej trzymaj się z dala od takich miejsc. Znajdź coś porządnego.- zaczął kierować się w stronę wejścia dla służby. Bez skrupułów otworzyłam również drzwi i rozglądając się dookoła weszłam głębiej. Grajek wchodził po jakiś schodach, zabierając po drodze paczkę papierosów.
-Justin zaczekaj.- poprosiłam, ale on nawet nie drgnął. Kiedy otworzył kolejne drzwi, znaleźliśmy się na dachu budynku. Było już ciemno. Auta nadal krążyły po ulicach, w tle słychać było klaksony, a pod nami dudniła muzyka. Mężczyzna oparł się o barierkę i odpalił papierosa. Zaciągnął się dymem i wolno zaczął go wypuszczać.
-Dlaczego mam się trzymać z dala?- stanęłam obok i wpatrywałam się w jego piękny profil. Idealnie prosty nos, wyrzeźbione usta i brwi, które były zmarszczone od myśli. Był naprawdę przystojny...
-Po prostu. To będzie dla ciebie dobre.- bardzo dużo tym wyjaśnił. Zdenerwowana wzięłam z jego paczki papierosa i go odpaliłam. Czekoladowooki spojrzał zaskoczony w moją stronę.
-No co? Jestem wkurzona.- wysyczałam przez usta i zaciągnęłam się dymem, który wolno rozprzestrzeniał się po płucach.
-Jeśli zaczniesz tutaj pracę, to łatwo się z niej nie wydostaniesz. Wiem, co mówię.- patrzył przed siebie i kończąc palić, wyrzucił kiepa za barierkę. -Jesteś za dobrą osobą, aby tu pracować.- przejechał po mnie wzrokiem i zatrzymał go na oczach. Również patrzyłam na niego i czułam, jak zaczynam się czerwienić.
-Skąd ta pewność, że jestem taka dobra?- zachichotałam i odrzucam włosy do tyłu.
-Znam ludzi.- wzruszył ramionami i poszedł w stronę drzwi wejściowych. -Proszę, obiecaj mi, że to przemyślisz.- odwrócił się nagle i znów wiercił mi dziurę w głowie. Kiedy nie usłyszał odpowiedzi, zacisnął usta w cienką linię. -Obiecaj, proszę.
-Obiecuję, dobra!- westchnęłam, wyrzucając ręce w górę.

~***~

Impreza jak zwykle była udana. W dobrym towarzystwie, przy odpowiedniej muzyce i kroplami alkoholu życie nabierało barw. Tak było i tego wieczoru. Nie zabrakło drinków, wódki i piw. Procenty lały się litrami, a nam ciągle było mało. Dziewczyny oblewały swoje pierwsze dni w pracy, ja zaś świętowałam znalezienie jej. Może i nadal się nad nią zastanawiałam, ale to nie zmieniało faktu, że potrzebuję pieniędzy. Jutro do południa porozglądam się jeszcze za inną pracą. Może uda mi się znaleźć coś innego? Zastanawiało mnie jedno: dlaczego Justinowi tak bardzo zależało na tym, żebym tu nie pracowała? W końcu, on mnie nie zna...
-Już wychodzisz?- spytał, kiedy zaczęłam ubierać żakiet. Tak samo, jak poprzedniej nocy dawał koncertu i dopiero co zszedł ze sceny.
-Dziewczyny się już zbierają..- wskazałam na koleżanki. Postanowiłam je przedstawić.
-Angelika, mów Andżela.-niska, opalona szatynka wymieniła spojrzenie i uścisk z grajkiem.
-A to Ola, ale mów jej Alex.- pokazałam na mojego wzrostu blondynkę z niebieskimi oczami. Czynność się powtórzyła, a kiedy karmelowooki stanął obok mnie, pokazałam na jego posturę.
-A to..
-Wiemy.- odezwały się równocześnie i cicho zaśmiały. -Wracamy?- spytała Andżela, patrząc na chłopaka obok. Wzruszyłam ramionami i zaczęłam iść w ich stronę.
-Dziś ją porywam.- chwytając mnie za rękę, obrócił energicznie w swoją stronę, że wylądowałam w jego ramionach. -Spokojnie, odstawię ją do domu w jednym kawałku.- zaśmiał się i rozluźnił uścisk.
-Tylko się zabezpieczajcie!- wykrzyczała Ola i wyszły. Wywróciłam poirytowana oczami i spojrzałam na grajka. Polubiłam tą ksywkę. Będę go tak nazywać.
-Zostaliśmy sami! Teraz nie dam ci żyć i zacznę opowiadać, jaki to seksowny jest Robert Pattison.- zatrzepotałam rzęsami, a mój głos był kilka tonów wyższy, niż zazwyczaj. Justin zaczął się śmiać i kiwał rozbawiony głową. Chwytając mnie za rękę (znowu) prowadził w stronę parkietu. Zaczęliśmy razem tańczyć i wygłupiać, jakbyśmy znali się już parę pięknych lat. Zabawa trwała, a ja zapominając o bożym świecie oddałam się muzyce, tańcząc jak tylko potrafię.
Około trzeciej w nocy wyszliśmy z lokalu. Założyłam żakiet i rozejrzałam się za jakąś taksówką. Niestety, pierwszy raz widzę tak opustoszałe ulice Nowego Jorku. Wiecznie zatłoczone miasto wydawać by się mogło, że nigdy nie śpi. A jednak. Trzecia nad ranem i bardzo mało ludzi błąkających się po Manhattanie.
-Daleko stąd mieszkasz?- spytał, kiedy poprawiałam kołnierzyk.
-Na Brooklynie.
-Chodź.- pokierował nas jakąś ciemną uliczką obok budynku.  Uniosłam lekko wystraszona brew i odetchnęłam z ulgą, kiedy dostrzegłam parking. Chłopak wyjął klucze z kieszeni i otworzył starego mustanga. -Może nie jest to jakieś drogie porshe z tego rocznika, ale grunt, że jeździ.- wzruszył ramionami. Przyjrzałam się antykowi i byłam pod głębokim wrażeniem.
-Trochę jak z "Szybcy i wściekli".- przyznałam, zajmując miejsce w aucie. Justin obszedł samochód i usiadł obok. Odpalił silnik, a on głośno rycząc dał znak, że jest gotowy do jazdy.
-Rocznik '73.- rzucił, wyjeżdżając na drogę.
-Chwila.. Piłeś?- spytałam, kiedy dopiero teraz uświadamiam sobie, że przed momentem wyszliśmy z imprezy.
-Nie. Jeśli jeżdżę, to nie piję. Mam taką zasadę.- wzruszył ramionami i wyjął z kieszeni skórzanej kurtki telefon. -Zapisz mi swój numer.- nakazał. Uniosłam brew, ciągle przyglądając się profilowi chłopaka. -No co?- zaśmiał się w pewnej chwili.
-Nic, nic!- zawołałam i wklepałam numer. Przejeżdżaliśmy przez piękny Most Brooklyński i zaczynaliśmy gonić świt. Na przeciwko nas słońce już wychodziło zza horyzontu, witając nas ciepłym promieniem. Jeden z najpiękniejszych widoków, jakie w życiu widziałam.
___
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Witam, witam! Pojawiła się ankieta po prawej stronie bloga. Odpowiadajcie na nią, proszę! Możecie również czytać Dangerous na Wattpad! Polecam tą aplikację z całego serca. Wczoraj nie miałam internetu, dobrze, że odświeżałam bibliotekę, bo przeczytałam  kolejne 3 opowiadania! Świetna aplikacja, serio. :) Komentujcie proszę, mówcie, co sądzicie, itd. Podawajcie swoje twittery, żebym mogła Was informować o nowych rozdziałach. xx Claudia ♥
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

sobota, 28 marca 2015

Chapter 1.

"Pierwsze spotkanie to początek rozstania."
~***~
Zabrałam prędko teczkę, poprawiłam żakiet i pożegnałam się z dziewczynami. Wybiegłam z mieszkania i próbując się nie zabić na wysokich obcasach zbiegłam na parter. Że też winda musiała się zepsuć akurat wtedy, kiedy my się tu przeprowadziliśmy. Wsiadając do taksówki podałam adres, pod który ma mnie zawieźć i siedząc z tyłu zaczęłam sprawdzać dokumenty. Wszystko? Wszystko! Tak przynajmniej sądzę...
Pierwszy przystanek to wysoki biurowiec magazynu Ellen. Poprawiłam swoją czarną spódniczkę i białą koszulę. Oddychałam równo, próbując uspokoić swoje nerwy, ale kiedy spostrzeglam te wszystkie perfekcyjne kobiety zrobiłam się mała, jak mrówka. One przy mnie są królowymi wybiegów, zakupów i wszystkiego, co najbardziej kobiece. A ja? Nie pasuję tutaj. Mimo wszystko twardo stąpałam po ziemi i szłam w stronę blondynki siedzącej przed dużym biurkiem.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc?- spytała mnie wysoka blond piękność z idealnym profilem, doskonale wyrzeźbionymi ustami i głębokimi, niebieskimi oczami.
-Przyszłam na rozmowę w sprawie pracy.- powiedziałam wolno i  próbując wyglądać na profesjonalistkę, odrzuciłam wolno grzywkę na bok.
-Tędy proszę.- sztuczny uśmiech nie schodził z jej twarzy. Kierowałam się za jej długimi, zgrabnymi nogami aż doszlam do ogromnych drzwi. -Tutaj.- wskazała na nie i odeszła. Znów nabrałam głęboko powietrza, a kiedy wolno je wypuściłam, otworzyłam drzwi. "Teraz, albo nigdy!" zawołałam w duchu i próbując wejść jak top modelka, patrzyłam z podniesioną wysoko głową.
-Dzień dobry, ja w sprawie pracy.- powiedziałam na wstępie i kiedy zobaczyłam dorosłego mężczyznę siedzącego za biurkiem, pomyślałam, że mogłam przyjść w bardziej odważniejszym stroju. Może na to by poleciał. Od razu miałam ochotę się uderzyć za ten tok myślenia. Mam być profesjonalistką, nie dziwką na posyłki.
-Tak, wiem. Miło mi, jestem Richard de Luppo, kieruję magazynem Elle już od paru pięknych lat. Dlaczego pani chce tu podjąć pracę?- spytał, wskazując na miejsce na przeciwko biurka, a potem przeplótł palce przy klatce piersiowej. Przełknęłam ślinę i spojrzałam prosto w jego profesjonalne, czarne oczy.
-Jestem ambitna, pracowita, interesuję się modą, gwiazdami i kocham być na bieżąco w tym temacie. Możliwość podjęcia takiej pracy na pewno sprawiłaby mi wiele przyjemności, dlatego uważam, że magazyn Ellen będzie dobrym miejscem dla mnie.
-Dlaczego nie Vogue?- rzucił kolejne pytanie, bacznie mnie obserwując. Mężczyzna po czterdziestce, a wyglądał na dobre trzydzieści.
-Vogue jest według mnie tak popularnym magazynem, że tam biorą prostych ludzi, a magazyny, które mają w sobie "coś" poszukują kreatywnych i ambitnych redaktorów, czyż nie?
-Ma pani rację.- zamilkł, a ja w tym czasie wyjęłam swoje CV. Położyłam je na biurku i wolno odsunęłam w jego stronę.
-To moje CV.- wyjaśniłam, a on tylko pokiwał głową. Spojrzał na nie i od razu na jego twarzy pojawiło się zdziwienie.
-Jest pani z Polski?- przytaknęłam. -Co pani tutaj robi?
-Spełniam marzenia.- powiedziałam dość pewnie. Dyrektor znów poruszył wolno głową i odłożył dokument na bok.
-Zadzwonimy do pani. Dziękuję za rozmowę.- wstał i podał mi rękę. Ujęłam ją, również prostując nogi i wyszłam. O ile to prawda, to wcale nie zadzwonią i będą mieli w dupie jakąś polkę, która "przyjechała tu spełniać marzenia". Rozczarowana rozmową skierowałam się do wyjścia. Następna rozmowa miała odbyć się w Bazaar. To kolejna prasa modowa, ale warto próbować.

~***~

I kolejne rozmowy poszły tak samo. Ludzi dziwiło co tu robi Polka... Czemu tak nie dziwi inna narodowość, tylko Polska? Czy my jesteśmy inni? Zdenerwowana weszłam do mieszkania i rzuciłam w kąt torebkę. Zdjęłam wysokie szpilki i odwiesiłam marynarkę.
-Wróciłam.- rzuciłam zmęczona i skierowałam się do kuchni. Tam siedziała Alex, przeglądając prasę. -Jak tam?- spytałam, a ona uradowana pokazała pismo, które już dostała.
-Czyli zaczynasz od jutra?-  blondynka przytaknęła.
-Najwidoczniej architekci są tutaj bardzo potrzebny. W końcu Nowy Jork ciągle się rozrasta, a ktoś musi się zajmować projektowaniem tego wszystkiego.- wzruszyła ramionami i podała mi talerzyk z przekąskami.
-A gdzie Andzia?- rozejrzałam się dookoła, a ona wskazała brodą łazienkę. Chwyciłam długą żelkę i odchylając głowę do tyłu wrzuciłam ją do buzi. Wzięłam do ręki butelkę wody i poszłam do swojego pokoju. -Idziemy dzisiaj na jakąś imprezę?- krzyknęłam, siedząc przed szafą.
-IDZIEMY.- usłyszałam stanowczy głos Angeliki dochodzący z łazienki.
-To się śpiesz, bo już piąta, a jutro niektórzy z nas już zaczynają pracę.- zawołałam i szperałam w szafie w poszukiwaniu odpowiedniego stroju na dzisiejszy wypad. Ostatecznie wybrałam obcisłe, czarne spodnie, bordową, luźną bluzeczkę na cienkich ramiączkach i skórzaną ramoneskę. Do tego botki na obcasie - jedne z wygodniejszych i stwierdzilam, że to będzie odpowiednia stylówka. Wyszłam z pokoju i ruszyłam w stronę pustej łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ogoliłam się i ułożyłam niesforne fale, które otulały klatkę piersiową. Zatuszowałam rzęsy, nałożyłam pomadkę na usta i przejrzałam się w lustrze.
-Gotowe.- powiedziałam i wyszłam. Za mną wbiegła Alex, a ja w tym czasie poszłam do Andzi. 
-I jak z pracą?- spytałam, siadając na brzegu łóżka.
-Byłam w trzech hotelach, odprawili mnie w kwitkiem, poszłam do kolejnego i mnie przyjęli.
-Czy tylko ja w tym domu nie dostałam pracy?- zawołałam załamana i schowałam twarz w rękach. 
-Nie przesadzaj. Jutro spróbujesz znowu.- wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się pocieszająco klepiąc mnie w ramiona. -Ewentualnie zaczniesz pracować w hotelu. W końcu masz też taki zawód.

~***~

W klubie było już pełno ludzi. Kobiety pchały się na przód, aby być jak najbliżej sceny. Ja wraz z dziewczynami siadłam przy barze. Zamówiłyśmy drinki i sącząc je ze słomek rozglądałyśmy się w poszukiwaniu ciekawych ludzi. Było ich tu pełno, ale nie o takich "ciekawych" ludzi nam chodziło.
-Zatańczysz?- podszedł do Alex jakiś czarnoskóry mężczyzna. Zachichotałam, kiedy to zobaczyłam, ale ona błyskawicznie się zgodziła. Chwilę potem byłam świadkiem tego, jak Collins wywija z jakimś murzynem na środku parkietu w rytmach Davida Guetty. "Rasistka..." pomyślałam o sobie.
-No cóż, to co? Pijemy?- zawołałam do przyjaciółki obok, a ona przytaknęła. Zamówiłam kolejnego drinka, a kiedy odwróciłam się, aby przybić szkłem o kieliszek Andżeli, wylałam zawartość na jakieś obce ciało. Przejechałam wzrokiem po materiale, aż spotkałam piękne, czekoladowe oczy patrzące prosto na mnie.
-Prze-przepraszam.- zająknęłam się. Na policzki wpełzły rumieńce, a przez twarz przebiegł nieśmiały uśmiech.
-Nie no spoko, nic się nie dzieje. Wpieprzyłem się do kolejki, bo mi się śpieszy, sory.- prosi o butelkę wody, kiedy nagle podbiegło do niego pełno kobiet, proszących o podpisy. Uniosłam zaskoczona brew i obserwowałam całą tą sytuację. 
-Jestem Justin.- wyjaśnił, składając autograf na koszulce jednej z dziewczyn. Zerknął na mnie, a na twarzy zawitał piękny, śnieżnobiały uśmiech. Jego dłonie pokryte były tatuażami, a włosy postawione na żelu. 
-Przepraszam, że cię oblałam.- zawołałam, kiedy sylwetka mężczyzny zaczęła znikać w tłumie. 
-Zapłacisz w naturze.- pomachał i już go nie było, zostawiając mnie całkowicie zszokowaną. Cóż, witamy w Nowym Jorku. 
Impreza się rozkręciła. Zaczęłam tańczyć już z piątym mężczyzną, kiedy DJ zaczął się z nami żegnać.
-Dobrej nocy, drogie panie! Panowie, nie zapominajcie o swojej powinności!- zawołał i zszedł ze sceny. Na jego miejsce wbiegło kilku gości i przemieniło scenerię. Na środku zostało krzesło, mikrofon i czerwona kurtyna jak w teatrze. Nagle wszyscy się wyciszyli, a na scenę wbiegł ten chłopak, którego oblałam - Justin. Kobiety zaczęły piszczeć, a on obdarowywał je flirciarskim spojrzeniem. Usiadł na krześle, chwycił gitarę, która stała obok i zaczynął.
-Cześć... Em, znowu ja, znowu zatruję wam ten piękny wieczór, ale płacą mi, żebym grał i robił z siebie głupka, także...- zaśmiał się i stuknął już w instrument. -Pierwszy utwór zadedykuję dziewczynie, która oblała mnie przy barze. Nie wiem, jak masz na imię, ale..
-KLAUDIA!- wykrzyczała na cały głos Andżela, a ja zamarła,. Odwróciłam się w jej stronę i spojrzałam z niedowierzaniem. 
-Cicho!- wysyczałam i próbowałam ukryć się przed przenikliwym spojrzeniem Justina, który przeczesywał rejon, z którego dochodził głos. 
-Okej, gdziekolwiek teraz się ukrywa Claudia i tak po koncercie winna jesteś mi drinka.- zachichotał i zaczął powoli grać. -To piosenka dla ciebie. 
W głośnikach idealnie słychać było instrument, na którym gra. On ma zamiar śpiewać? Dotarlam do baru i siadłam na ostatnim wolnym krześle. Spojrzałam na niego i słuchałam dokładnie słów utworu, którego wykonuje. Śpiewał o nowo poznanej dziewczynie, o imprezie i o tym, że świetnie się z nią bawi.
Potem chłopak wykonał jeszcze parę piosenek, rozbawiając tym publiczność. Nie zabrakło również jego głupich komentarzy. Słuchając czczego gadania, uznałam, że fajny z niego facet. A do tego niesamowicie przystojny. 
Koncert się zakończył, a teraz na scenie zawitał kolejny DJ. Impreza znowu się rozkręciła, a panowie krążyli od ściany do ściany w poszukiwaniu wolnych kobiet.
-Wracamy?- spytała blondynka, związując długie włosy.
-Co? Już?- spytałam zniesmaczona tą informacją. Alex wzruszyła przepraszająco ramionami i wiedziałam, że czas na nas. Dopiłam więc ostatniego drinka i zabrałam kurtkę. Kierując się do wyjścia w towarzystwie przyjaciółek ktoś nagle chwycił mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
-A pani się gdzieś wybiera? Wydaje mi się, że to ty wylałaś na mnie drinka...- rzucił mężczyzna i uśmiechnął się jednoznacznie. Boże, jego uśmiech mnie zabija. Jestem jak Ikar krążący koło Słońca, zdecydowanie za blisko...
-Em...- nie wiedziałam, co powiedzieć. Brakowało mi słów i z paniką w oczach odwróciłam się do dziewczyn, które miałam nadzieję, pomogą mi wyjść z sytuacji. Te natomiast pomachały mi na pożegnanie. Mięśnie się zacisnęły. Ja zginę! Sama w Nowym Jorku, w tej chwili porzucona na pastwę losu. Nie znoszę ich za to!!!
-Więc, jak będzie?- ponowił czekoladowooki facet, a ja z przegraną posturą zaczęlam iść za nim. I kiedy doszliśmy do baru, kelner uśmiechnął się pod nosem, bo wiedział, że miałam wychodzić.
-Jeden!- pokazałam palcem i spojrzałam na pracę barmana. Zwinnie zmieniał butelki i tworzył kolorowego drinka. Wlał go do kieliszka i podał. Znad szkła unosił się dym, a sam alkohol nabrał niebieskiego koloru.
-Do dna!- przekrzyczał dudniącą muzykę. Przystawiłam więc kieliszek do ust i odchyliłam głowę, a alkohol wlał się prosto do gardła. Przełknęłam go szybko i czułam, jak zaczyna mnie palić. 
-Zatańczymy?- wystawił do mnie rękę, a ja uniosłam brew.
-Miał być tylko drink, a po drugie kobiety tam się biją już o ciebie. Może idź zatańcz z którąś z nich?- zasugerowałam, wskazując grupę pań stojących w oddali i przyglądających się piosenkarzowi. 
-Chyba podziękuję, wolę z panią.- uśmiechnął się szarmancko, a ja kiwając bezradnie głową poszłam z nim na środek parkietu. Zaczęliśmy tańczyć do "I'm an Albatraoz" AronChupa i podśpiewywać. Po skończonej piosence poczułam, że alkohol już dawał o sobie znaki. .
-Muszę iść.- krzyknęłam mu do ucha i odsunęłam się na bok, aby ubrać kurtkę.
-Poznam chociaż twoje imię?- przejechał po mnie palącym spojrzeniem.
-Przecież ci krzyczeli. Nie słyszałeś?
-Klaudia?- zapytał, a ja przytaknęłam. -Więc do zobaczenia, Klaudia.- pomachał mi na pożegnanie, a ja wyszłam z lokalu. Złapałam pierwszą taksówkę, która jechała w stronę Brooklynu i siedząc w samochodzie myślałam o czekoladowych oczach i piosence śpiewanej dla mnie.
___
OGŁOSZENIA PARAFIALNE
No i oto pierwszy rozdział. Co sądzicie o akcji i bohaterach? Pierwszy raz nie wiem, co pisać w ogłoszeniach. Po prostu chciałabym, aby było tu wiele czytelników i komentarzy. Liczę na to, że spełnicie moje oczekiwania. :) Po lewej stronie na samej górze widnieje MENU. Znajdziecie tam różne odnośniki, jak np. Wattpad - aplikacja na android, gdzie bez użycia internetu możecie czytać Dangerous, czy inne moje opowiadania. Jest też zwiastun. Zobaczcie, jeśli macie taką ochotę. Zapoznajcie się z bohaterami i resztą zakładek. W sumie to tyle z mojej strony. Czekam na Wasze komentarze. Buziaki! 
CZYTASZ=KOMENTUJESZ 

piątek, 27 marca 2015

Prologue.

"Wielu ludzi goni za sukcesem, aby osiągnąć błyszczącą nagrodę, którą przynosi. Nigdzie ta pogoń nie jest bardziej żarliwa niż w mieście Nowy Jork." 
~***~
Przedzierałam się przez przyjaciółki i jako pierwsza wbiegłam do mieszkania. Rozglądnęłam się po nim, zachwycając się tym, co widzę. Wąski, skromnie udekorowany przedpokój, gdzie mieściło się pełno drzwi, a na końcu korytarza była prawdopodobnie kuchnia. Weszłam do pierwszego pokoju po prawej i już wiedziałam, że to będzie mój! Niezbyt duży, ale widok, jaki z niego miałam zapierał dech w piersiach. Budzić się i widzieć piękny Most Brooklynski to marzenie niejednego prostego człowieka. Duże łóżko, dwie szafeczki nocne i typowe, amerykańskie szafy wbudowane w ścianę.
-Ten jest mój!- krzyknęłam klepiąc w ścianę. Za mną wbiegła Angelika i zajęła pomieszczenie mieszczące się na przeciwko mojego pokoju. Dalej był salon i następna sypialnia - tym razem Alex.
-Amerykański sen się spełnia!- zawołałam, rzucając się na twarde łóżko. Jak na tak tanie mieszkanie, miałyśmy wiele pokoi i do tego ładne widoki. A mówią, że Nowy Jork jest drogim miastem...
Na dole nadal stały nasze bagaże. Przetransportowanie je z Polski trochę kosztowało, ale przynajmniej mamy już za sobą kupowanie mebli i dekorowanie wnętrz. Zeszłyśmy więc po schodach na parter, a tam, przy stertach kartonów stał wysoki, opalony mężczyzna z przepięknym uśmiechem. Spojrzał na nas, ale jego wzrok utkwił na posturze Andżeli. Ta zaś zawstydzona odrzuciła swoje czekoladowe włosy do tyłu i również wyszła na spotkanie oczom nieznajomego.
-Cześć.- rzuciłam jako pierwsza i złapałam jeden z kartonów. -Jesteśmy tu nowe.
-Widać.- powiedział od razu rozbawiony. -Takich piękności na Brooklynie ciężko nie zauważyć.- dodaje, ciągle patrząc na Andżelę.
-Jestem Alex.- wyciągnęła do niego dłoń blondynka. Szybko ją uściskał i wreszcie wyjawił swoje imię:
-Mario, miło mi.
-Angelika, ale mów mi Andżela.- teraz odezwała się Steward. Mężczyzna zjadał ją wzrokiem. Rozpromieniłam już na samą myśl o tym, że jedna z nas złapała już tak przystojnego faceta w swoje szpony.
-A ja Claudia.- rzuciłam jako ostatnia i zaczęłam iść po schodach.
-Może wam pomóc?- zasugerował Mario, a my przytaknęłyśmy. Złapał dwa pudła i zaczął je targać razem z nami na przedostatnie piętro wieżowca- no, może to nie był jakiś konkretnie super drapacz chmur, ale był wysoki, w końcu dziesięć pięter to nie mało, jak na naszą Polskę.

~***~

Po około godzinie kartony były już w mieszkaniu.
-Dziękujemy za pomoc.- zawołała radośnie Andzia i klepnęła mężczyznę w ramię.
-Nie ma sprawy.- wzruszył ramionami i odwrócił się w stronę wyjścia. -Witamy w Nowym Jorku.- powiedział na koniec i zamknął drzwi. Porozumiewawczo spojrzałam na dziewczyny i z wielkim uśmiechem na twarzy poruszałam jednoznacznie brwiami w stronę Steward.
-O co ci chodzi?!- zawołała zawstydzona i odwróciła się na pięcie kierując do swojego pokoju.
-A,a,a!- wyprzedziłam ją i zablokowałam wejście do sypialni. -Widzę, że ci się spodobał, a zresztą, ty jemu też!- dodałam i podparłam ręce o biodra.
-Popieram. Pożerał cię wzrokiem!- rzuciła dumnie Alex, poprawiając swoje długie, jasne włosy. Dziewczyna machnęła ręką i poszła do łazienki. Wróciłam więc do swojej sypialni i zaczęłam opróżniać kartony. Mam dosłownie jeden dzień, aby uporządkować wszystkie rzeczy, ponieważ jutro zmagam się z poszukiwaniem pracy. To będzie trudny start, ale mam nadzieję, że przez niego przebrnę. To mój czas, przyjechałam robić to, co kocham i żyć pełnią życia.

_____

OGŁOSZENIA PARAFIALNE
Witam na moim nowym blogu. Chcę, aby to było coś więcej, niż kolejne moje opowiadanie, które zaraz pójdzie w odstawkę. Mam nadzieję, że wytrwam do końca w pisaniu go i że w końcu uda mi się napisać coś naprawdę dobrego. Liczę na Wasze komentarze, które będą mnie motywować do dalszego działania! Gorąco pozdrawiam. Wasza Claudia. ♥ 
PS. OPOWIADANIE DOSTĘPNE RÓWNIEŻ NA WATTPAD! ->KLIK<-